Poobijana Lampa
przez mypenname3000
Rozdział dwudziesty dziewiąty: Harem wojownika
Prawa autorskie 2014
Uwaga: dzięki b0b za przeczytanie wersji beta.
Postacie z
Główne postacie
Kyle Unmei Jr.: Pół-Japończyk/pół-Kurd, właściciel Aaliyah i dzierżyciel Earthbones. Otruty przez Burke'a podczas walki.
Aaliyah Unmei: Jann wysłana, by poślubić przepowiedzianego wybawiciela Dżinna. Pierwsza żona Kyle'a. Ponownie spotkał się z Kyle'em.
Fatima Unmei: młodsza siostra i żona Kyle'a, właścicielka Ognistego Serca.
Christy Unmei z domu Leonardson: wieloletnia dziewczyna Kyle'a została trzecią żoną.
Fumi Unmei z domu Nakamura: czwarta żona Kyle'a. Yuki-onna podobna do sukkuba i posiadaczka Windfeather. Ona jest ślepa.
Britney Kingston: najlepsza przyjaciółka Kyle'a od czasów podstawówki. Jest Rakszasą i przysięgła bronić Kyle'a. Jest hermafrodytą i uznała Phillipę za swoją partnerkę. Dzierżyciel Wodnego Pazura.
Wrogowie
Sułtan Rashid ibn al-Marid: despotyczny władca Dżinów i przywódca klanu Maridów. Chce śmierci Aaliyah, aby udaremnić przepowiednię.
Hekate: Mroczna Bogini, której służyli zarówno pani Franklin, jak i Burke. Wysłał chowańca, by schwytał duszę Faizy po jej śmierci. Hekate opętała Faizę.
Faiza Unmei: owdowiała matka Kyle'a i Fatimy. Zabity przez Burke'a. Jej dusza została skradziona przez chowańca Hekate. Wskrzeszony przez Hekate jako narzędzie zemsty Mrocznej Bogini na Kyle'u. Hekate opętała Faizę.
Makerah: Niezwiązany Marid, Dżin, który naruszył Prawa swojego ludu i uniknął kary poprzez mroczny rytuał. Sługa sułtana Rashida i jego syna. Rozkazano wytropić Aaliyah i Zaritha i zabić je.
Aljihm: niezwiązany ifryt i sługa sułtana Raszida. Rozkazano wytropić Aaliyah i Zaritha i zabić je.
Aalizunah: niezwiązany Si'lat i sługa sułtana Rashida. Rozkazano wytropić Aaliyah i Zaritha i zabić je. Zabity przez Britney.
Jowdah: niezwiązany ghul i sługa sułtana Rashida. Zabity przez Zaritha.
Chiana: Niezwiązany Jann. Niegdyś zaciekły rywal sułtana Raszida, teraz sługa sułtana. Rozkazano wytropić Aaliyah i Zaritha i zabić je.
Pani Franklin: zmarła służąca Burke'a i przywódczyni sabatu. Znany również jako celestyt.
Principal Burke: Tożsamość przybrana przez Alfonsa z Tuluzy, dziewięćsetletniego rycerza. Czarnoksiężnik służący Hekate. Zabity przez Kyle'a.
konkubiny
Chyna Unmei z domu Coel: pierwsza konkubina Kyle'a. Pani Franklin rzuciła zaklęcie na Kyle'a i Chynę, zmuszając ich do związku niewolnik / pan.
Shannon Unmei z domu Coel: gorąca mama Chyny i druga konkubina Kyle'a.
Alexina Unmei z domu Kendrick: blond konkubina.
Carla Unmei z domu Tyler: rudowłosa konkubina.
Antoinette „Toni” Unmei z domu Buckley: konkubina cheerleaderki.
Daniela „Pani Capello” Unmei z domu Capello: nauczycielka angielskiego i konkubina Kyle'a.
Lois Unmei z domu Smilingfox: lesbijka Domme, która służy Kyle'owi jako konkubina.
Ann Unmei z domu Weaver: przyjaciółka Fatimy i truskawkowo-blond włosy.
Kayleah Unmei z domu Peterson: rozjaśniona blond konkubina Fatimy i była rywalka.
Teleisia Unmei z domu Otis: Afroamerykańska konkubina Aaliyah.
Phillipa Kingston z domu Stoddard: była członkini sabatu pani Franklin, gdzie była znana jako Jade. Schwytana przez Britney Phillipa poddała się Britney i została jej partnerką, odkrywając, że jest masochistką.
Mindy Unmei z domu Stoneking: pielęgniarka w szpitalu, w którym choruje Fatima, i najnowsza konkubina Kyle'a.
Sable Unmei z domu Purcell: Znana również jako Tourmaline, była członkiem sabatu czarownic pani Franklin. Podczas walki z Christy została trafiona atakiem Żywiołaka Miłości i teraz całkowicie kocha Christy.
Zaritha Unmei: Ifrit służąca despotycznemu władcy Dżinów i wysłana, by zabić Aaliyah. Po uratowaniu Aaliyah służy teraz Kyle'owi jako wierna konkubina.
Inne postaci
Shiekh Umar ibn al-Jann: ojciec Aaliyah. Rządzi Jann z Khoshilat Maqandeli
Ishtar: Bogini magii Christy, Sable i Phillipa służą teraz.
Sarai: Córka Rashida. Jest zła na swojego ojca i pomaga Kyle'owi, obiecując wsparcie Marida dla jego rządów, jeśli obali on Rashida.
Czwartek, 28 stycznia – Pustynia Jann, Ukryte Królestwo
Głowa Britney pulsowała.
Dym łaskotał ją w nos, a palmy trzeszczały wokół, gdy ogień Fatimy się rozprzestrzeniał. Phillipa, jej partnerka, uklękła obok niej i wyciągnęła rękę, by dotknąć jej głowy. Britney skrzywiła się, a dłoń Phillipy zrobiła się czerwona.
„Nic mi nie jest”, warknęła Rakshasa, a po walce jej krew wciąż pulsowała adrenaliną.
„Pozwól, że cię wyleczę”, Phillipa uśmiechnęła się, a jej oczy w kształcie migdałów były pełne troski. – Kyle dość mocno uderzył cię w głowę.
„Nie jestem jedyną kontuzjowaną” – powiedziała Britney. „Są inni zranieni gorzej”.
– A Christy i Sable się nimi opiekują. Miękkie dłonie Phillipy dotknęły jej twarzy. „Isztar, podziel się swoją miłością z tą Rakszasą i przywróć jej zdrowie”. Amulet Phillipy błysnął jadeitowym światłem, a Britney zadrżała, gdy jej rozdwojona czaszka zrosła się, a ból głowy zniknął. „Tam, lepiej?”
- Tak - Britney uśmiechnęła się.
Phillipa pochyliła się i pocałowała ją w usta. Potem drugi pocałunek.
„Nie mamy na to czasu” – powiedziała Britney, obejmując twarz partnera.
"Naprawdę?" Na idealnej twarzy Phillipy pojawił się uśmiech. „Kyle właśnie spotkał się z Aaliyah. Spojrzeć na nich. Nie wyjeżdżamy przez jakiś czas”.
Britney zerknęła na rosnący tłum konkubin Kyle'a tłoczących się wokół niego i jego żon. Wzięła głęboki oddech, powietrze było gęste od kobiecego pożądania. Orgia była bliska wybuchu.
„Tym bardziej mam się na baczności” – powiedziała Britney. „Wszyscy są teraz niewolnikami swojej żądzy”.
„Kyle!” — krzyknęła Filipa. „Musisz pomyśleć życzenie”.
"Co?" zapytał Kyle, odrywając się od wygłodniałych ust Aaliyah.
„Niech Aaliyah nas chroni”.
Kyle skinął głową. "Tak, jasne. Dobry pomysł, Phillipo.
„Problem rozwiązany” — promieniała Phillipa. „Moje serce bije z takiego podniecenia. Muszę spuścić trochę energii.
Kutas Britney spuchł w jej dresach. - Okej - westchnęła, gdy usta jej partnera znalazły jej usta, wsuwając język.
Płonące ogniska nagle zgasły. Przynajmniej Fatima miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby je wyrzucić, zanim dała się ponieść emocjom.
Phillipa wepchnęła je w miękką glebę, jej ciało było ciepłe i gibkie na ciele Britney. Jej kutas spuchł jeszcze bardziej, gdy ręce Phillipy wsunęły się pod jej bluzę, chwytając jej okrągłą pierś i szczypiąc twarde sutki. Britney jęknęła w usta, owijając ramiona wokół partnera.
Odwróciła je, czarne włosy Phillipy rozsypały się po ziemi. Britney przerwała pocałunek, patrząc na swoją partnerkę i jej piękny uśmiech. Britney odgarnęła kosmyk włosów z policzka, po czym pochyliła się, muskając szyję Phillipy, skubiąc jej ciało.
Filipa syknęła z bólu. - Britney - jęknęła, a ból zwiększył jej przyjemność. Britney wbiła zęby mocniej, kochając dotyk ciała swojego kochanka w swoich ustach. Phillipa wiła się pod nią, dysząc radośnie, jej ręce ślizgały się po plecach Britney, wpychając jej spodnie od dresu i macając pośladki Britney, wbijając paznokcie w jej ciało.
Britney garbiła biodrami, pocierając swojego kutasa o krocze Phillipy, czując dreszcz przyjemności. Jej ręce podwinęły koszulę Phillipy, odsłaniając jej okrągłe, oliwkowe piersi i twarde, ciemne sutki. Britney pocałowała ich, mocno przygryzając twardy guzek.
„Wiesz, jak to kocham” – gruchała Phillipa, gdy Britney ponownie ugryzła swój sutek.
Britney uwielbiała sposób, w jaki jej partner sapał, kiedy raniła Phillipę. Jej kutas pulsował mocno, gdy chwyciła sutek Phillipy, ciągnąc zębami i rozciągając jej cycek. Phillipa dyszała i jęczała, jej ręce wsuwały spodnie Britney, by znaleźć jej twardego kutasa.
– Tak bardzo tego potrzebuję – jęknęła Phillipa. „Pierdol mnie”.
Britney spojrzała na zarumienioną twarz swojego partnera. Wciągnęła nosem, wypełniając się cierpkimi sokami Phillipy. – Myślę, że potrzebujesz trochę więcej bólu.
Twarz Phillipy rozjaśniła się. "Może."
Britney zsunęła się po ciele swojej partnerki, podciągając spódnicę do góry. Jej majtki były mokre od podniecenia. Britney je zdarła, kochając czerwone ślady, które materiał pozostawił na ciele Phillipy. Potem jej twarz zanurzyła się w cipce Phillipy, liżąc i trącając nosem, pijąc smak swojego partnera. Wargi sromowe Phillipy były grube i Britney nie wahała się ich ugryźć, ciągnąc je zębami, uwielbiając sposób, w jaki sprawiał, że Phillipa sapała i jęczała.
"Otóż to! Zrań mnie! Um, uwielbiam to!”
Britney ugryzła mocniej, uwielbiając skręcanie się jej partnera, gdy zadawała więcej bólu. Biodra Phillipy szarpnęły, wpychając swoją cipkę w głodne usta Britney. Britney otworzyła cipkę Phillipy, wsuwając język głęboko, podczas gdy mocno szczypała łechtaczkę Phillipy, wykorzystując biedny guzek.
Filipa była w niebie.
Jej krzyki stały się głośniejsze, rozpalając Britney, by uszczypnęła mocniej, podczas gdy jej język pracował w głębi cipki Phillipy, pijąc w powodzi pikantnych soków. Czarne włosy Phillipy zakołysały się wokół jej głowy, gdy miotała się i jęczała, delektując się cudownym bólem i przyjemnością, jaką dawała jej Britney.
“Britney!” krzyknęła, gdy doszła. Soki tryskały do wygłodniałych ust Britney, spływając po brodzie. Britney wypiła je wszystkie, rozkoszując się namiętnością orgazmu swojego partnera. „O tak, tak, tak!”
Britney oblizała swoje kotlety, patrząc na falującą sylwetkę swojego partnera, z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Uwielbiała doprowadzać Phillipę do orgazmu prawie tak bardzo, jak kochała ją ranić. Kutas Britney pulsował w jej spodniach od dresu, pragnąc zostać pochowany w słodkim ciele Phillipy.
- Przewróć się - syknęła Britney.
Phillipa uśmiechnęła się, przewracając na brzuch, a jej tryskający energią, oliwkowy tyłek zaciskał się w oczekiwaniu. „Robiesz mnie w dupę?”
"TAk."
„Bez lubrykantu?”
Britney zadrżała. "Tak, jestem."
„To będzie tak bardzo bolało”, wydyszała Phillipa, wyciągając ręce za siebie, by rozsunąć jej pośladki i odsłonić ciemny zwieracz. "Zrób to! Zrań mnie! Spraw żebym krzyczała."
Britney zsunęła spodnie od dresu, jej twardy kutas wyskoczył, ociekając odrobiną precum – to nie wystarczyło, by nasmarować drogę. Przeczołgała się po swoim partnerze, liżąc policzek Phillipy aż do ucha. – Czytasz, kochanie?
– Jestem – wymruczała. "Zrób to. Spraw, bym spłonął w słodkiej agonii”.
Phillipa była taką dziwką do bólu. Była idealna.
Britney wepchnęła swojego kutasa w gorący, aksamitny tyłek Phillipy. Tak trudno było wbić się w jej nienasmarowaną dziurę, ciało Phillipy opierało się jej wejściu. Musiała pieprzyć swojego partnera mocniej. Phillipa krzyczała z bólu, jej ciało drżało pod pchnięciami Britney.
„Pierdol mnie w dupę!” sapnął Phillipa. „Rozerwij mnie! Zrób to! Nie bądź delikatny!”
Britney położyła ręce na ziemi obok ramion Phillipy, cofając biodra – przyjemność była intensywna, drżąc przez jej ciało – i wbiła swojego kutasa głęboko w wnętrzności Phillipy. W kółko, tarcie paliło ich ciała. Zachwyt wypełnił Rakszasę, gdy raz po raz gwałciła tyłek swojego partnera.
"Otóż to! Weź mojego fiuta! Poczuj każdy bolesny cal mnie!
"Jestem!" Phillipa szlochała, łzy płynęły jej z oczu. "Tyle bólu! Rozdzierasz mnie na strzępy!”
Britney zlizała sól łez swojego partnera z policzka, a jej biodra uderzały ją coraz mocniej. Phillipa wiła się i jęczała pod nią. Jęki i sapanie dołączyły do jej szlochów, jej biodra uniosły się, by sprostać pchnięciom Britney.
Przyjemność narastająca w Britney, jej cipka wyciekająca strumieniem soków, zaciskająca się w oczekiwaniu na jej orgazm. Przyjemność spłynęła do czubka jej penisa zatopionego w ciasnej dupie Phillipy, aż swędzi, by eksplodować w jelitach jej partnera.
“Britney! TAk! Tak ciężko! Och, kurwa! Kochaj mnie mocniej! Doprowadź mnie do spermy! Ty wspaniały kolego!”
Tyłek Phillipy zacisnął się wokół penisa Britney, masując ją. Phillipa wyła z orgazmu, dołączając do innych kobiecych krzyków odbijających się echem w oazie. Przyjemność nabrzmiała na czubku penisa Britney. Wbiła się głęboko w wnętrzności Phillipy, zębami skubiąc szyję Phillipy.
Sperma eksplodowała z niej.
Przyjemność była intensywna, pulsująca w czasie jej erupcji spermy. Britney pisnęła i syknęła, gdy ogarnęła ją błogość.
Potem upadła na plecy swojego partnera, miaucząc jej do ucha.
– Kocham cię – szepnęła Phillipa, zamykając oczy.
Ciemność zapadała nad oazą, słońce zachodziło. Britney głęboko wciągnęła zapach swojego partnera, rozkoszując się dotykiem jej ciepłego ciała pod sobą i zamknęła oczy. Po walce i wspaniałym seksie przydałaby jej się kocia drzemka.
<p style="text-align: center;">~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Aaliyah była otoczona przez swoje żony i męża. Wokół oazy strzegły ich potężne homunculusy wyczarowane z pustynnych piasków. Życzenie Kyle'a było mądre, dając im możliwość kochania się bez zmartwień. Jej serce zabiło z radości, gdy silne ramiona Kyle'a owinęły się wokół niej.
„Tak bardzo za tobą tęskniłem” szepnął jej do ucha, gdy usta Fatimy ssały entuzjastycznie jej prawą pierś. „Nie mogę stracić więcej ludzi, których kocham”.
Smutek bił w sercu Aaliyah. Właśnie dowiedziała się o śmierci teściowej z ręki Burke'a. A potem cudowny język Fumi przesunął się między jej udami, trącając nosem jej cipkę, zastępując smutek radością. Japoński sukkub był entuzjastyczny, jej język znajdował wszystkie rozkoszne miejsca w jej cipce, które sprawiały tyle radości Aaliyah.
– Cieszę się, że wróciłeś – powiedziała Christy, brzmiąc na niemal zaskoczoną samą sobą.
Aaliyah uśmiechnęła się do kobiety, przyciągając ją bliżej. Usta Christy odnalazły drugi sutek Aaliyah, ssąc i skubiąc, dodając rozkoszy błogości, którą dawały jej Fatima i Fumi. Wyciągnęła się na ziemi, silne usta Kyle'a odnalazły jej, gdy pozwoliła swoim kochankom lizać i ssać swoje ciało.
To było takie cudowne. Wróciła tam, gdzie jej miejsce. Silne dłonie Kyle'a błądziły po jej ciele, łącząc się z delikatnymi dotykami jej żon. Aaliyah jęknęła w jego usta, gdy rozkosz nabrzmiała w niej. Palce Fumi delikatnie wsunęły się w jej cipkę, pompując do środka i na zewnątrz, podczas gdy język sukkuba wirował wokół jej łechtaczki.
Kocham was wszystkich tak bardzo, wysłała do swoich małżonków. Dziękuję, że przyszedłeś po mnie!
*Nic nie mogło nas powstrzymać*, odpowiedział Kyle. *Nawet konkubiny ryzykowały śmierć, aby cię znaleźć!*
*Tak bardzo cię kochamy!* Fatima pisnęła w myślach. *Włamałbym się do piekła, żeby cię uratować.*
Łzy napłynęły jej do oczu, gdy poczuła ich miłość. Jej ręce sięgnęły, dotykając ich wszystkich, kochając dotyk pączkujących piersi Fatimy, porcelanową twarz Fumi, mokrą cipkę Christy i twardego kutasa Kyle'a. Jej dłoń zatrzymała się na jego wale, głaszcząc go.
Chciała poczuć w sobie męża.
Doprowadź mnie do orgazmu, Fumi! Przygotuj mnie na miłość naszego męża!
*Ochoczo! sukkub odpowiedział, jej język ssał mocniej zarodek Aaliyah.
Przyjemność rosła, drżąc przez nią. Wepchnęła język do ust Kyle'a, obracając się wokół jego języka, gdy jej ciało napięło się. A potem eksplodowała. Jej ciało uginało się pod wygłodniałymi ustami żony. Jej pikantne soki trysnęły do ust Fumi, gdy płonęła w niej błogość. Fatima i Christy ssały mocniej jej cycki, przedłużając toczące się fale jej namiętności.
A potem błogość umarła.
„Jest na ciebie gotowa, Kyle”, mruknął Fumi.
Fatima zaatakowała Fumiego, powalając sukkuba na ziemię, by zlizał soki Aaliyah z twarzy Fumiego. Ich ciała stykały się ze sobą, oba drobne, choć Fatima była bardziej mroczna. Ich biodra wiły się razem, ściskając ich cipki, gdy cieszyli się swoim ciałem.
„Ona jest chętna na twojego kutasa, Kyle,” powiedziała Christy, chwytając penisa Kyle'a, kiedy dosiadał Aaliyah.
Jann spojrzała na swojego męża, który górował nad nią, jego ciało pokryte było twardymi jak skała mięśniami, od których zadrżała z pożądania. Rozłożyła przed nim nogi, poddając się pragnieniom i potrzebom męża. Christy poprowadziła jego kutasa, udowadniając, że nie żywi już zazdrości wobec Janna.
„Kocham cię, Christy” – powiedziała Aaliyah, w końcu całkowicie wybaczając wiedźmie.
Kutas Kyle'a dotknął jej ust, a orzechowe oczy Christy wypełniły się łzami. „Dziękuję” wyszeptała, pocierając kutasa Kyle'a w górę iw dół po cipce Aaliyah.
"Kochasz mnie?" — spytał Kyle.
„Absolutnie”, powiedzieli razem Aaliyah i Christy, po czym zachichotali.
Kyle wszedł w nią.
Ciało Aaliyah falowało z przyjemności. Wygięła plecy w łuk, wpychając swoją cipkę w jego pchnięcia. Uwielbiała czuć go w swoim ciele, ściskającego się wokół niego. Uwielbiała wygłupiać się ze swoimi żonami i konkubinami, ale tego właśnie pragnęło jej ciało – bycia jednym z mężem i panem.
„Kyle!” jęknęła, owijając ramiona wokół niego, przyciągając go mocno do siebie. Jej sutki ocierały się o jego ciężkie mięśnie, mrowiąc z przyjemności, gdy jej biodra uniosły się, by go spotkać. "Kochaj mnie!"
– Zawsze – jęknął. „Jesteś moim Dżinem i żoną na zawsze”.
Ich biodra poruszały się razem, rozkosz wirowała w niej. Całowała i skubała jego mocną linię szczęki, jego zarost drapał jej wargi. Jej nogi owinęły się wokół jego bioder, przyciągając go mocno, nie chcąc go puścić.
Ciemność zapadła, gdy się kochali, a gwiazdy świeciły nad nią. Dyszała i jęczała, a każde uderzenie penisa jej męża budowało przyjemność w jej rdzeniu. Jęknął jej do ucha, jęcząc jej imię, gdy jej cipka sprawiała mu przyjemność.
Jego pchnięcie stało się mocniejsze, jego kość łonowa wbiła się w jej łechtaczkę. Posypały się iskry, a ona mocniej pracowała biodrami, uwielbiając przyjemność. Jej paznokcie wbiły się w jego plecy, gdy namiętność nabrzmiała w niej, wypełniając jej ciało.
„Kyle!” krzyknęła, gdy eksplodował w niej orgazm.
Tak wspaniałe. Gwiazdy nad głową pływały i tańczyły.
Błogość ją pochłonęła.
Twardy kutas Kyle'a uderzył ją, przedłużając jej zachwyt.
„Kyle, Kyle, Kyle!” jęknęła. "Daj mi swoją miłość! Wlej to we mnie!”
"TAk!" jęknął. „Moja słodka Aaliyah!”
Słowa Kyle'a sprawiły, że przeszedł ją kolejny dreszcz. Jego pchnięcia były mocne i szaleńcze, a potrzeba wybuchu narastała w jego jądrach. Nie mogła czekać, jej cipka zaciskała się i spazmowała wokół jego penisa, doiła go, chętna do wypełnienia jego spermy.
„Aaliyah!”
Jego sperma wdarła się do niej, powódź stopionej namiętności. Spazmowała się pod nim, eksplodując w niej jeszcze większym zachwytem. Uwielbiała ten moment, kiedy jej ciało piło ziarno, być może rozpalając w niej nowe życie.
-Kocham cię - wyszeptał.
Aaliyah uśmiechnęła się i pocałowała go i chciała go zatrzymać na zawsze.
Ale konkubiny również czekały, by podzielić się swoją miłością, a ona pozwoliła odciągnąć Kyle'a i powitała ich żywiołowy uścisk. Teleisia, hebanowa konkubina Aaliyah, wtuliła się między jej uda, liżąc wypływającą spermę Kyle'a.
„Tęskniłam za tobą, moja królowo” – zawołała, okazując swoją miłość.
Aaliyah uśmiechnęła się do hebanowej piękności. „Ja też za tobą tęskniłem. Odwróć się i będziemy mieli sześćdziesiąt dziewięć.
Teleisia piszczała, jej ciemne uda obejmowały głowę Aaliyah, a Dżin ochoczo lizał cipkę jej konkubiny.
<p style="text-align: center;">~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kyle został odciągnięty przez panią Capello i Shannon, kołyszące się ich ciężkimi piersiami. „Christy dała nam kilka ulepszeń, których inne dziewczyny nie miały” — mruknęła Shannon, gdy dwie kobiety rozciągały się obok siebie, ciągnąc Kyle'a na siebie.
"O tak?" Kyle zapytał swoją konkubinę MILF, jego wzrok wędrował od jej dużych cycków do wspaniałego stojaka pani Capello.
– Tak – mruknęła pani Capello, szczypiąc się ciemnym, grubym sutkiem. Mleko wyciekło, białe w świetle gwiazd, spływając po jej opalonej piersi.
Kutas Kyle'a stwardniał na ten widok. – Cholera – mruknął, pochylając się i ssąc jej sutek. Cudowne, gorące, kremowe mleko zalało mu usta. Zasysał mocno, pozwalając słodkiemu płynowi wlać się w niego, obracając go dookoła, a następnie połykając. Mleko miało zachwycający, melonowy smak, o wiele słodszy niż mleko krowie io wiele smaczniejsze.
„Myślę, że mu się to podoba”, mruknęła Shannon, podając swój ciężki cycek.
Kyle oblizał poplamione mlekiem usta i przeniósł się do dużego cycka Shannon, zasysając mleko do ust, kochając je tak samo jak pani Capello. Jego penis został schwytany przez giętką dłoń pani Capello, gładząc go, gdy ucztował rozkoszami Shannon.
A potem zapłonęła w nim myśl tabu. “Chyna!” krzyknął.
"Tak mistrzu!" – zawołał jej głos, ochrypły z pasji.
"Chodź tu!"
Chyna wydostała się ze stosu ciał konkubin, pozostawiając Toni, Alexinę i Mindy, gdy ssały i skubały się nawzajem. Podeszła, kołysząc się jej ciężkimi piersiami. Była młodszą wersją Shannon, równie piękną, pączkującym kwiatem w porównaniu z pełnym rozkwitem jej matki.
– Pielęgnuj swoją córkę, Shannon – jęknął Kyle, wracając do piersi pani Capello.
Shannon zadrżała, a Chyna pisnęła, upadając na matkę.
„Masz laktację!” sapnęła, zanim jej usta pochłonęły gruby sutek Shannon, ssąc z całych sił. Jej policzki zaświeciły się, pozwalając, by mleko Shannon zalało jej głodne usta.
– To wszystko, córeczko – jęknęła Shannon. – Och, uwielbiałam cię pielęgnować, kiedy byłaś dzieckiem. Otóż to. Ssij mleko mamusi. Wypij wszystko, żebyś mogła zostać dużą dziewczynką.
„Chcę, mamo!” jęknęła. „Chcę urosnąć duży i silny!”
Kutas Kyle'a pulsował z potrzeby. Wbił się w mokrą cipkę pani Capello, pochylając się, by ssać jej pierś, obserwując kazirodczą pielęgniarkę po swojej lewej stronie. Pani Capello jęknęła, jej biodra uniosły się, by sprostać jego pchnięciom, gdy jej bogate mleko zalało jego usta.
Shannon głaskała włosy córki, splatając nogi, pocierając swoje gorące cipki o uda. Policzki Chyny zaświeciły się, gdy ssała, dodając zdeprawowany dźwięk jej ssania do Kyle'a. Jej oczy błyszczały z zachwytu, gdy ssała z sutka matki, a jej biodra przesuwały mokrą cipkę w górę iw dół po udach Shannon.
"Otóż to! O tak! Jesteś taki wspaniały. Moja piękna, kochana, namiętna córka! O tak! O, kurwa, tak!
"Mamusia! Tak bardzo cię kocham!"
Jądra Kyle'a uderzyły w skazę pani Capello, ciężką od jego spermy. Jego kutas pulsował, jego namiętność szybko się gotowała. Pomiędzy gorącym mlekiem zalewającym jego usta, aksamitną cipką owiniętą wokół jego penisa i kazirodczym karmieniem obok niego, jądra Kyle'a były bliskie wybuchu.
"Tak tak! Ssij mocniej, córeczko! wrzasnęła Shannon, wolną ręką szczypała drugi sutek. Mleko trysnęło w powietrze, gdy jej ciało podskoczyło. „Dochodzę! Twoje cudowne usta sprawiły, że mama doszła!”
Kyle wzdrygnął się, gdy Chyna wiła się i spazmowała wokół swojej matki, jej usta nie puszczały cycka, kiedy osiągała orgazm. Kyle zakopał swojego kutasa w pani Capello, mocno ssąc jej cycek i połykając jej pyszne mleko.
Potem wszedł w nią, smarując jej cipkę tak dużą ilością swojej spermy, jak tylko mógł. Wybuchła z niego przyjemność, wlewając swój gruby ładunek w cipkę pani Capello. Zadrżał, połykając jej słodkie mleko, gdy osiągnęła orgazm pod nim.
– Kurwa, to było szalone – jęknął Kyle. „Muszę podziękować za to Christy”.
– Nie ma za co – wymruczała, przesuwając się obok niego i ssąc cycek pani Capello. Potem pocałowała go i wepchnęła swoją wypełnioną mlekiem spermę w jego usta. „Możesz mi podziękować tym twardym kutasem”.
Ręka Christy chwyciła go, a on się uśmiechnął. "Kocham cię."
<p style="text-align: center;">~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaritha obserwowała siedzącą samotnie orgię konkubin.
Była żywa. Myślała, że poświęciła swoje życie dla Aaliyah, ostatni akt sprzeciwu wobec Rashida za to, że ją zdradził. A teraz miała szansę podjąć z nim walkę. Zawsze była mu lojalna. Zapewniła mu sojusz z Ifrit i zaaranżowała upadek ojca Aaliyah.
Miała teraz nowego pana. Jej dusza nie była już uwiązana między dwiema przysięgami. Rashid odrzucił jej służbę, a teraz nie miała żadnych skrupułów, by służyć Kyle'owi. Jej serce płonęło wściekłością i ogniem.
Wylegiwał się ze swoją żoną Christy, ich namiętności wygasły, a ona podeszła do niego. Jego wzrok padł na jej ciało, gdy przechodziła, głód błyszczał w jego oczach. Miał apetyt na te wszystkie kobiety kołyszące się razem w oazie.
Uklękła przed nim, wciskając twarz w ziemię. „Pokornie przepraszam, mój mężu, za porwanie twojej żony. Jestem teraz w pełni twoją konkubiną. Moje serce będzie bić tylko dla twojej sprawy.
Jego ręce chwyciły jej policzki, unosząc jej twarz. Patrzył jej w oczy, jego palce były twarde jak kamień na jej policzkach. – Opowiesz mi wszystko o planach, sługach i obronie Rashida. Niczego nie zatrzymasz”.
– Nic – uśmiechnęła się. "Jesteś moim mężem. Przysiągłem być twoją konkubiną. Byłem nieposłuszny, ale już nie. Jestem Zaritha z Ifrytu i poddaję się całkowicie tobie.
"Całkowicie?" – zapytał, a jego kutas twardniał i błyszczał od soków Christy.
„Możesz czerpać przyjemność z mojego ciała”, odpowiedziała Zaritha, a jej cipka zrobiła się wilgotna. „Niech moje ognie ogrzeją cię tej nocy”.
Odwróciła się, klęcząc, prezentując się, pozwalając, by jej płomienie wypaliły czerwone jedwabie okrywające jej ciało, ukazując jej mroczne piękno oczom swojego pana. Jego ręce dotknęły jej, ściskając jej tyłek, jej policzki się rozchyliły. Wzdrygnęła się, gdy jego kciuk musnął jej dupę.
Czy chciałby mnie tam zabrać?
Jęknęła, gdy jego kciuk wcisnął się w jej zwieracz, wzbudzając w niej palącą przyjemność. Obejrzała się przez ramię, uśmiechając się do jego muskularnego ciała. To miało być jej życie. Cena za zniszczenie Rashida.
Jego kutas trącił wargami jej cipki, przesuwając się w górę iw dół jej ust. Jego kciuk wbił się głębiej. Jej ciało zadrżało, jego kutas ją drażnił. Zagryzła wargi, wpatrując się w niego, chcąc, żeby wepchnął swojego kutasa w jej ociekającą wodą głębię.
– Mistrzu – wydyszała, wypychając biodra do tyłu, czubek jego penisa właśnie wszedł w jej mokrą dziurę.
"Co?" zapytał z uśmiechem na twarzy. "Co chcesz?"
Widziała to w jego oczach; chciał, żeby się poddała. Błagać go o jego fiuta. Lubił dominować nad swoimi kobietami. Przypomniała sobie popołudnie w zeszłym tygodniu, kiedy pozwoliła Kyle'owi zdominować się na korytarzu, by chronić się przed mocami Aaliyah.
– Pieprz mnie, mistrzu – jęknęła. „Zabierz mnie tak, jak to zrobiłeś w korytarzu!”
– Bo jesteś moją dziwką? warknął, przesuwając swojego penisa o kolejny cal. – Ponieważ twoja napalona cipka Ifrit potrzebuje mojego fiuta?
"To robi! Pieprz mnie! Jestem twoją dziwką! Twoja brudna, ifrytowa dziwka! Jej ciało drżało, gdy mówiła, znajdując radość w poddaniu się mu. „Proszę, Mistrzu, ciesz się mną”.
Wyrwał kciuk z jej tyłka i cofnął penisa. Ogarnęła ją panika. Czy zrobiła coś złego? Wydała z siebie prawie jękliwy jęk, chcąc, by jej Pan po prostu ją zniewolił, zanurzał swojego kutasa w kółko…
Jego kutas wbił się w jej tyłek.
Wydała z siebie niski jęk, a jego nawilżony członek zanurzył się w jej wnętrznościach. Zabierał ją tak, jak chciał, a nie jej. Zadrżała, jego kutas rozpalił piekło w jej ciele. Cofnął się i wepchnął z powrotem, każdy cal jego penisa rozpalił ogień do jeszcze intensywniejszego ciepła, topiąc ją.
„Pierdol mnie, mistrzu!” Zaritha westchnęła. "O tak! Pieprz mnie w dupę!
Aaliyah pojawiła się przed nią, naga i zarumieniona, z błyszczącymi oczami. „Poddajesz się w pełni”, mruknęła, gładząc policzek Zarithy.
– Jestem – jęknęła ifrytka, a jej policzek płonął w miejscu, gdzie dotknęła jej sułtanka. „To mój sułtan”.
Aaliyah uśmiechnęła się, po czym pochyliła się i pocałowała Zaritha, wpychając język do ust ifryta.
Pchnięcie Kyle'a stało się mocniejsze, jego jądra uderzyły w jej skazę. Zaritha wypchnęła biodra do tyłu, dysząc w usta Janna, gdy kochała kutasa swojego Mistrza rozwiercającego jej tyłek. Przyjemność narastała w niej, iskry leciały w jej wnętrzu.
Potem wybuchły pożary.
Jej cipka zacisnęła się, a jej tyłek wił się wokół penisa Kyle'a. Przerwała pocałunek z Aaliyah, odrzucając głowę do tyłu, wyginając plecy i krzycząc w nocne niebo, ogień tańczył na jej skórze.
— Kurwa, jest gorąca — jęknął Kyle.
Aaliyah przeczołgała się obok niej, przyciskając swoje nagie ciało do ramy Kyle'a. „Czy ta dziwka ci się podoba, kochanie?”
– Tak bardzo – mruknął. „Ona się pali. Posłuchaj spermy dziwki!”
„Jestem, Mistrzu! Doprowadziłeś mnie do orgazmu tak mocno!”
Jej orgazm osłabł, ale przyjemność nadal w niej buzowała, kutas Kyle'a wciąż rozwiercał jej ciasny tyłek. Kyle chrząknął, a jego pchnięcia były dzikie i szalone, pełne siły. Jego ręce chwyciły jej biodra, przyciągając ją do tyłu, zatapiając swojego penisa głęboko w jego wnętrznościach.
„Spuść się na dziwkę!” jęknęła Aaliyah.
“Brudny ifryt!” chrząknął Kyle, a potem jego sperma zalała ją. Zaritha uśmiechnęła się, czując kolejny, mniejszy orgazm. Poddanie się Kyle'owi nie było złym życiem. I było to o wiele przyjemniejsze niż poddanie się Rashidowi.
<p style="text-align: center;">~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kyle obudził się z Aaliyah w ramionach, z Fatimą wciśniętą w jego plecy. Christy była po drugiej stronie Aaliyah, obejmując Dżina ramionami, trzymając ją prawie tak mocno jak Kyle. Fumi przytulała się do pleców Christy, jej czarne włosy opadały na ramiona Christy.
Po raz pierwszy spał razem ze wszystkimi czterema żonami na wygodnej altanie, którą wyczarowała Aaliyah, gdy orgia dobiegła końca ostatniej nocy. Jego konkubiny przytulone dwójkami i trójkami na własnych altankach wyglądały tak pięknie w szarym świetle przedświtu. Na obrzeżach oazy znajdowały się homunculusy Aaliyah, olbrzymy stworzone z pustyni.
Jego kutas był twardy z potrzeby sikania, więc wstał, rozglądając się za konkubiną. Podszedł do najbliższego łóżka, stąpając ostrożnie, by nie obudzić swoich żon, i potrząsnął Toni. Jego konkubina cheerleaderka przewróciła się na bok, jej kasztanowe włosy rozsypały się po materacu.
– Mistrzu – wymamrotała, a jej wzrok padł na jego penisa. „Czy musisz się wysikać?”
Uśmiechnął się do niej, gdy usiadła i poddała się mu. Rozluźnił swój pęcherz, zalewając jej usta, jęcząc, kiedy się załatwiał. Było coś tak potężnego w kobiecie, która jest tak uległa, że pozwalała mu sikać do ust. Przełknęła ślinę, jej zielone oczy błyszczały na niego.
"Musimy porozmawiać, Kyle," powiedziała Britney, podchodząc, niewzruszona, że sikał do kobiecych ust.
"O?"
"Co teraz zrobimy? Naszym celem było uratowanie Aaliyah i to się udało. Czy mamy zamiar zmierzyć się z Maridami i uczynić cię sułtanem?
— Tak — skinął głową Kyle, rozglądając się po śpiących kobietach. „Mamy zamiar podbić Maridów. Ten Rashid nigdy nie przestanie polować na Aaliyah. Nigdy nie pozwoli nam wrócić do naszego świata bez przeszkód”. Kyle skrzywił się. – Nie żeby było coś, co moglibyśmy zwrócić.
„Będzie lepiej,” wyszeptała Toni, odrywając usta od jego penisa. „Powoli dziura, którą pozostawiła w tobie śmierć matki, zapełni się. Skoncentruj się na swoich żonach, wykorzystaj ich miłość do wypełnienia pustki”.
— A nie twoje? Kyle zapytał, a jej piegowata twarz poczerwieniała.
- I wykorzystaj też miłość swoich konkubin, Mistrzu - uśmiechnęła się.
— Więc jaki będzie nasz następny krok? – zapytała Britney.
„Jesteśmy o dzień spaceru od Khoshilat Maqandeli, dworu mojego ojca. Zostałem wysłany, aby zawrzeć sojusz ze śmiertelnikiem, który ocali mój lud. Aaliyah wstała, odgarniając ciemne włosy ze swojej ślicznej twarzy. „Jannowie będą cię wspierać i stamtąd możemy wymyślić nasz następny krok”.
Kyle uśmiechnął się. „Myślę, że nadszedł czas, aby poznać twoją rodzinę, Aaliyah”.
„Mój ojciec, szejk Umar ibn al-Jann, będzie bardzo szczęśliwy, widząc cię” — uśmiechnęła się Aaliyah, obejmując Kyle'a ramieniem. Wplotła dłonie w kasztanowe włosy Toni i skierowała usta konkubiny na swoją cipkę. Kutas Kyle'a poruszył się, gdy zalała usta Toni sikami, konkubina poddała się jego żonie równie chętnie, jak ona poddała się jemu.
Aaliyah wyczarowała śniadanie i ubranie na podróż przez pustynię. Wszyscy owinęli się w czarne płótna, a na głowach mieli turbany. Aaliyah wyglądała jak sułtanka owinięta w obszyte złotem szaty i wyczarowała równie wspaniałe szaty dla Fatimy, Christy i Fumi, ich szaty obszyte czerwienią, brązem i zielenią.
Aaliyah wskazała kierunek, w którym miała iść, a jej homunkulusy kroczyły obok nich. Britney took point, then the concubines ringed around Kyle, his wives, and the two other witches. The heat grew as they marched across the sands, sweat beading Kyle's forehead. Zaritha flashed ahead, whirling across the sky as a column of fire, scouting for danger.
“It is so wonderful to be home,” Aaliyah purred, her feet stepping light across the sand, somehow not sinking in like Kyle's boots did. She almost seemed to dance as she walked. She took in a deep breath. “That wonderful scent of dry sand. No moisture to clump everything into nasty dirt.”
“You don't like the water, do you?” Kyle grinned.
“Oh, water can have it's moments,” she smiled. “But I am of the Earth, and Earth and Water can be as bitter enemies as Earth and Air.”
“What about Fire?”
“Before the Ifrit betrayed the Hidden People and threw their lot in with the Marid, my people and and Zaritha's were fast friends.”
They had to break every hour. While the concubines had been enhanced by Christy's spell, and Aaliyah and Britney seemed unfazed, the others were not so fortunate. Kyle roasted, even in the cooling robes, and Fumi seemed to wilt like a flower.
“I'm a creature of winter,” she moaned, taking a long drink from a canteen Aaliyah had conjured. “Not of this dry desert.”
“Yeah,” Kyle agreed. “I grew up in rainy Washington. I don't think I've ever felt air this dry before.” His lips seemed to parch the moment he put down the canteen, the air leaching the moisture out of him. “Do you need a longer break?”
She shook her head. “I have enough of your cum in me to last me the day.” Her grin grew sly. “But tonight, I must insist you perform your husbandly duties and fuck me hard.”
He stroked her face. “Gladly.”
The desert had no features. Only endless dunes of sand, mirages dancing at their peaks. And then, past midday, they crested a dune and witnessed a city rising out of the sand. Slender, white minarets seemed to waiver and dance in the heat above rippling, white walls.
“Khoshilat Maqandeli,” Aaliyah smiled. “As beautiful as I remember.”
The sight of the city buoyed everyone spirits. They walked faster, eager to reach shelter. In the skies above, whirling sand flew, Jann flitting about them. Aaliyah nodded up at them, her back straightening, her walk and bearing becoming regal. Kyle emulated her, placing his hand upon Earthbones hanging from a belt at his side. The concubines began to strut and even Fumi marched with a more grace then she had possessed all afternoon, no longer wilted by the pounding sun.
“Make us clean,” Christy whispered. “We need to look impressive.”
“Right,” Aaliyah nodded, and the dust vanished from all their clothing as they neared the edge of the city. It was built right upon the sand, a sharp line delineating the alabaster buildings and paved streets from the desert.
Jann flashed down from the sky, the whirling dust taking on their human forms. They looked like Aaliyah, dusky skin, black hair, their eyes dark brown or yellow. They bowed, calling out in Arabic, their words rolling across Kyle's ears.
“What are they saying?” Kyle whispered.
Aaliyah started, then blinked. “Make a wish to understand them,” she responded. “This is your home, you need to speak to them.”
Kyle did, and suddenly he heard the cries of “Savior,” and “the Sultan.” He smiled, looking out at these people. They had been waiting for him to drive back the Marid's tyranny. From a distance, the Alabaster buildings had looked pristine and majestic, but up close he could see the cracks in the facade, the disrepair slowly consuming the Jann.
They walked down the main road through the city to the palace, the domes covered in shining gold. Standing at the gates were homunculi, like the ones Aaliyah had conjured, but these gripped fearsome spears. They seemed more solid than the ones his wife had created, made of dust compressed so hard it may as well be rock now.
Aaliyah trembled as they swept in, the homunculi pushing open the wooden doors before them. It was cool in the palace, the hallway did not have walls, only columns, and looked out on small gardens of verdant plants and flowers. Beautiful women lounged in these gardens, wearing gauzy, yellow silk. Aaliyah had been dressed similarly when she had appeared out of her lamp weeks ago.
“Those aren't my father's wives and concubines,” she whispered, concern in her voice.
“It's been a thousand years. He's probably found some more,” Kyle shrugged.
“Maybe. But where is Hani'ah, Basinah, and Rahiq? What has happened since I was away?”
“I'm sure we'll find out,” Kyle nodded as another, more ornately carved door, loomed ahead. Another pair of powerful homunculi guarded this door. Their broad hands reached out, pushing it open onto the court of the Jann.
The floor was made of polished stone that reflected the vaulted ceiling above like a mirror. Columns spread out in two rows down the throne, studded with yellow stones. Richly dressed Jann, all male, stood in fine robes of golden silk, their beards white and oiled. A throne of Tourmaline set at the far end upon a dais. A younger Jann sat upon it, his body lean and muscular, his chest bare, and a golden turban wrapped about his head.
“Who comes before the court of Sihab ibn al-Jann?” a muscular, dark-skinned Jann beside the throne bellowed.
“Kyle Unmei,” Kyle announced, projecting his voice with confidence. He could not show any weakness if these Jann were going to follow him He had to be a leader. Like Dad. “And his wives and concubines.”
“Where is our father?” Aaliyah called out. “Why do you sit on his throne, Brother?”
A ripple passed through the room and Aaliyah flushed, looking down. She had grown used to being in America where women spoke their minds.
“Your tongue is as bold as ever, dear sister,” Sihab announced, rising from his throne.
“My apologies, Brother,” Aaliyah muttered. “I forgot my place.”
Sahib's turned to Kyle, eyeing him up, his youthful face growing hard. “You are a thousand years late.”
Kyle shrugged. “I'm here now.”
“He is the one,” an old, wizened Jann woman croaked. “He is the one I saw in the frankincense. And he has his consorts and companion. Six shall be one, the Marid defeated.” She cackled at Sihab. “Just like I told you and your foolish father.”
Aaliyah's face was pale, her body trembling.
“What happened to Umar ibn al-Jann?” Kyle asked.
Sihab swallowed, his eyes hardening as they fell on Aaliyah. “Our father is gone, dear sister. Dead. He sought to contend with Rashid and lost.”
“He never had a chance,” the crone continued.
Kyle frowned, wondering why this woman spoke and was respected when the Jann clearly did not allow women to voice their opinion. Was it hypocrisy? Or did this woman have that strong of a personality? Every Jann nobleman she cast her gaze on flinched and looked away.
“I told him when he set out on his folly that his daughter would one day emerge. But he lost hope as the centuries piled on.”
Aaliyah back went rigid, her eyes watering, but she kept her regal poise. Kyle wanted to hug her and grieve with her. The loss of his mother welled up inside him, but he had to be strong, to become as hard as the mountains if he was going to defeat the Marid.
“Sihab ibn al-Jann, will you swear fealty to the rightful Sultan?” Kyle asked, his voice booming. “I have married your sister and come to fulfill the agreement.”
“Do you think you can really defeat Rashid?” Fear tinged the Sheikh's voice.
"TAk." Kyle fixed him with a hard stare. “I have the strength of the mountains at my side.” He touched the hilt of Earthbones. “We shall defeat the Marid's with or without your help.”
“Kneel to him,” the crone cackled. “Do not make your father's mistake.”
Sihab slipped from his throne and fell to his knees. “You have my pledge of support. I honor the agreement of my father. The Jann shall be at your back, Sultan.”
<p style="text-align: center;">~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Khiana stroked his white beard stained with rust as he walked through the midnight streets of Khoshilat Maqandeli. The Unbound Jann brimmed with twisted disgust as he walked through the fading glory of the city. He had not stepped foot in its alabaster majesty since his disastrous attempt to defeat Rashid.
He had gambled all and failed.
But being unbound freed him. He was no longer shackled by the chains of custom and duty that had once held him firm and strong. He could do what he wanted, go where whim took him, and indulge whichever vices he pleased.
And with the reward Rashid promised, he could indulge in vices for the next thousand years.
“Do you think your plan will work?” Aljihm asked, fire glowing through the cracks of his blackened body.
Khiana smiled at the Unbound Ifrit. “Aalizunah and Jowdah have all ready been felled by this mortal and his women. He must have seen through Aalizunah's whorish act and Jowdah was always too stupid to try anything subtle.”
“But will the Jann obey you?” Aljihm asked.
“Of course they will,” he grinned. “They are a cowed people. Rashid stamped all the fight out of them. They don't even care for the city anymore.” He spat in disgust. “Only Sihab provides them with any backbone.”
They reached the west wall of the palace and Khiana opened up the hidden door. A narrow tunnel appeared, barely wide for a man to walk down. Khiana strode down it, the Ifrit following. The rough-carved stone led to the far end of the palace, to the quarters of the Sheikh and his harem. It ended at a simple wall that parted when Khiana touched it.
The wall still recognized who Khiana had once been.
Sihab slept with his favorite concubine, Maymunah. She was pretty, her breasts small and naked. Khiana's cock stirred at the sight of her innocence. He crossed the room, climbing onto the Sihab's bed, the mattress shifting beneath his weight. Khiana kicked the sleeping Sihab's foot.
"Co?" the young Jann murmured as he came awake. He looked up, horror in his eyes. “You!”
“Hello, my loving son,” Khiana grinned, then his hand shot out, punching through Sihab's chest and squeezing his heart. Sihab gasped and groaned, his body spasming. The concubine awoke, her shriek cut off by Aljihm's black hand. Maymunah's skin crisped as the Ifrit reduced her perfect flesh to ash.
What a waste.
“Please, father,” gasped Sihab. “Aaliyah's...here....with....him...the...Marid...can...be...defeated...”
“I no longer care about that.” Khiana's hand squeezed, crushing his son's heart to dust. It was time to regain his Sheikhdom. It would only cost him the life of one, sniveling, rebellious daughter.
Ciąg dalszy nastąpi...