Najdłuższa historia/żart na świecie

1.4KReport
Najdłuższa historia/żart na świecie

Najdłuższy żart
na świecie
* * *
Zagubiony na pustyni


Więc, jest człowiek czołgający się przez pustynię.

Postanowił wypróbować swojego SUV-a podczas krótkiej przejażdżki po kraju, świetnie się bawił przejeżdżając przez pustkowia i piasek, zgubił się, uderzył w duży kamień, a potem nie mógł ponownie uruchomić. W pobliżu nie było żadnych wież telefonii komórkowej, więc jego komórka była bezużyteczna. Nie miał rodziny, jego rodzice zginęli kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym, a kilku jego przyjaciół nie miało pojęcia, że ​​tu jest.

Pozostał w samochodzie przez mniej więcej dzień, ale skończyła się jego jedyna butelka wody
i robił się spragniony. Pomyślał, że może zna kierunek z powrotem, teraz, kiedy zwrócił uwagę na słońce i pomyślał, że zorientował się, która droga jest na północ, więc zdecydował się iść. Pomyślał, że musi przejechać tylko około 30 mil i wróci do małego miasteczka, w którym ostatnio tankował.

Myśli o chodzeniu w nocy, aby uniknąć upału i słońca, ale na podstawie
jak ciemno było poprzedniej nocy, a ponieważ nie ma latarki, boi się, że złamie nogę lub nadepnie na grzechotnika. Więc,
nakłada krem ​​​​przeciwsłoneczny, resztę wkłada do kieszeni w celu ponownego nałożenia
później przynosi parasol, który miał ze sobą z tyłu SUV-a
mu trochę cienia, wlewa płyn do wycieraczek do swojej butelki z wodą
na wypadek, gdyby wpadł w taką desperację, zabiera scyzoryk na wypadek, gdyby znalazł kaktusa, który wygląda, jakby miał w sobie wodę, i wyrusza w
kierunek, który uważa za właściwy.

Chodzi cały dzień. Pod koniec dnia jest naprawdę spragniony. on jest
pocił się cały dzień, a jego usta zaczynają pękać. Dwukrotnie ponownie nałożył krem ​​z filtrem i próbował pozostać pod parasolem, ale nadal czuje się opalony. Płyn do spryskiwaczy chlupiący w butelce w kieszeni staje się teraz naprawdę kuszący. Wie, że to głównie woda, trochę etanolu i barwniki, ale wie też, że dodają do tego jakąś truciznę, żeby ludzie nie pili. Zastanawia się, czym jest trucizna i
czy trucizna byłaby gorsza niż śmierć z pragnienia.

Idzie dalej, starając się dotrzeć do tego małego miasteczka przed zmrokiem.

Pod koniec dnia zaczyna się martwić. Według jego zegarka szedł co najmniej 3 mile na godzinę przez ponad 10 godzin. Oznacza to, że jeśli jego szacunki były prawidłowe, powinien być blisko
miasto. Ale on nic z tego nie rozpoznaje. Musiał przeprawić się przez wyschnięte koryto strumienia milę lub dwie stąd i nie pamięta, jak przejeżdżał przez nie SUV-em. Dochodzi do wniosku, że może trochę zboczył z kierunku, a wyschnięte koryto strumienia znajdowało się po jednej stronie jego ścieżki. Mówi sobie, że jest blisko i że po zmroku zacznie widzieć światła miasta nad jednym z tych wzgórz i to wszystko, czego mu potrzeba.

Gdy robi się tak ciemno, że zaczyna potykać się o małe kamienie i inne rzeczy,
znajduje miejsce i siada, czekając na zmrok i światła miasta.

Zanim się zorientuje, zapada zupełna ciemność. Pewnie się zdrzemnął. Stoi z tyłu
w górę i obraca się dookoła. Nie widzi nic poza gwiazdami.

Budzi się następnego ranka, czując się absolutnie kiepsko. Jego oczy są lepkie, a usta i nos sprawiają wrażenie wypełnionych piaskiem. Jest tak spragniony, że nie może nawet przełknąć. Prawie nie spał, bo było tak zimno. Zapomniał, jak zimno jest nocą na pustyni i nie zauważył tego poprzedniego wieczoru, ponieważ był w swoim samochodzie.

Zna zasadę trójek – trzy minuty bez powietrza, trzy dni bez wody, trzy tygodnie bez jedzenia – potem umierasz. Niektórzy ludzie mogą zrobić to trochę dłużej, w najlepszych sytuacjach. Ale pustynny upał i konieczność chodzenia i pocenia się nie są najlepszą sytuacją bez wody. Uważa, że ​​jeśli nie znajdzie wody, to jego ostatni dzień.

Płuka usta odrobiną płynu do spryskiwaczy. Odczekuje chwilę po wypluciu tej odrobiny, żeby zobaczyć, czy jego usta nie drętwieją, nie poczuje zawrotów głowy czy coś. Czy jego usta zdrętwiały? Czy to tylko w
jego umysł? Nie jest pewien. Pojedzie trochę dalej, a jeśli nadal tego nie zrobi
znaleźć wodę, spróbuje wypić trochę płynu.

Potem musi zmierzyć się z kolejnym, trudniejszym pytaniem – w którą stronę stąd pójdzie? Czy idzie dalej tą samą drogą, którą szedł wczoraj (zakładając, że nadal wie, która to droga), czy może próbuje nowego kierunku? Nie ma pojęcia, co robić.

Patrząc na otaczające go wzgórza i wydmy, wydaje mu się, że zna kierunek, w którym wcześniej zmierzał. Po prostu kierując się przeczuciem, wskazuje się nieco na lewo od tego i zaczyna iść.

Gdy idzie, dzień zaczyna się nagrzewać. Pustynia, jeszcze kilka godzin wcześniej zbyt zimna, wkrótce znów zamienia się w piec. Na początku trochę się poci, potem przestaje. Zaczyna się tym martwić – kiedy przestajesz się pocić, wie, że masz kłopoty – zwykle tuż przed udarem cieplnym.

Decyduje, że czas wypróbować płyn do spryskiwaczy. Nie może się doczekać
dłużej - jeśli zemdleje, nie żyje. Zatrzymuje się w cieniu dużego
kamień, wyjmuje butelkę, otwiera ją i bierze łyk. On powoli
połyka go, sprawiając, że trwa to tak długo, jak tylko może. Czuje się tak dobrze na sucho
i pęknięte gardło, że nawet nie dba o paskudny smak. On bierze
kolejny kęs i sprawia, że ​​to też trwa. Powoli wypija połowę butelki.
Uznaje, że skoro już to pije, równie dobrze może wypić tyle, żeby
coś zmienić i powstrzymać się od zemdlenia.

Przestał się martwić denaturacją płynu do wycieraczek. Jeśli to go zabije,
to go zabija - gdyby tego nie wypił, i tak by umarł. Poza tym jest ładny
pewni, że jakakolwiek substancja, którą denaturują płyn, ma tylko wywołać chorobę - ich sposób na powstrzymanie pijaków przed kupowaniem taniego płynu do wycieraczek za zawartość etanolu. Poradzi sobie z wymiotami, jeśli do tego dojdzie.

On chodzi. Wędruje po gorącej, suchej, bezwietrznej pustyni. Piasek, skały, wzgórza,
wydmy, okazjonalnie chudy kaktus lub suszony krzew. Ani śladu wody.
Czasami widzi niewielki ruch w jedną lub drugą stronę, ale cokolwiek się poruszy, zwykle znika, zanim będzie mógł skupić na nim wzrok. Prawdopodobnie ptaki, jaszczurki lub myszy. Może węże, choć zazwyczaj poruszają się więcej nocą. Uważa, aby trzymać się z dala od ruchów.

Po chwili zaczyna się trząść. Nie jest pewien, czy to zmęczenie, upał
udar w końcu go dopadł, a może się mylił i denaturacja płynu do wycieraczek była gorsza, niż myślał. Próbuje się uspokoić i iść dalej.

Po dłuższym spacerze dochodzi do dużego połaci piasku. To jest dobre! On
wie, że przejechał SUV-em przez pas piasku – pamięta, jak to robił
w nim pączki. A przynajmniej wydaje mu się, że to pamięta – zaczyna się kręcić w głowie
wystarczająco zmęczony i zmęczony, że nie jest pewien, co jeszcze pamięta i czy
on ma halucynacje. Ale wydaje mu się, że to pamięta. Rusza więc w to
próbując przedostać się na drugą stronę, mając nadzieję, że przybliży go to do miasta.

Jechał do miasta, prawda? Myśli, że był. Nie jest już pewien. Nie jest nawet pewien, jak długo już szedł. Czy to jeszcze rano? A może zrobiło się popołudnie i słońce znów zachodzi? Musi być popołudnie — wygląda na to, że minęło zbyt dużo czasu, odkąd zaczął.

Idzie przez piasek.

Po chwili dochodzi do dużej wydmy w piasku. To jest złe. on nie
pamiętaj o wydmach podczas jazdy po piasku swoim SUV-em. A przynajmniej on
nie sądze, żeby pamiętał. To jest złe.

Ale nie ma innego kierunku, w którym mógłby pójść. Za późno, by teraz zawrócić. On się domyśla
że dostanie się na szczyt wydmy i zobaczy, czy coś z niego widać
tam, co pomaga mu znaleźć miasto. Idzie dalej w górę wydmy.

W połowie drogi do góry ślizga się w złym podłożu na piasku po raz drugi lub trzeci
czas i pada na kolana. Nie ma ochoty wstawać - zrobi to
po prostu znowu upaść. Wspina się więc po wydmie na czworakach.

Czołgając się, gdyby jego gardło nie było tak suche, śmiałby się. On wreszcie
doszedłem do oklepanego obrazu człowieka zagubionego na pustyni - czołgającego się
piasek na dłoniach i kolanach. Wyobraża sobie, że byłby to idealny obraz, gdyby tylko jego ubrania były bardziej podarte. Ludzie pełzający po pustyni
w kreskówkach zawsze miał podarte ubrania. Ale jego przetrwały bez żadnego
do tej pory zrywa. Ktoś prawdopodobnie znajdzie jego wyschnięte zwłoki na wpół zakopane w piasku, a jego ubranie nadal będzie w dobrym stanie...
strząśnij piasek i dobrze umyj, a znów będą nadawały się do noszenia. Chciałby, żeby jego gardło było wystarczająco mokre, by się śmiać. Zamiast tego trochę kaszle i to boli.

W końcu dociera na szczyt wydmy. Teraz, kiedy jest na szczycie,
walczy trochę, ale udaje mu się wstać i rozejrzeć. Wszystko, co widzi
jest piasek. Piasek i jeszcze raz piasek. Myśli, że za nim, około mili dalej
widzi skalistą ziemię, którą opuścił, by udać się w ten piasek. Przed nim więcej
wydmy, więcej piasku. To nie tutaj jeździł swoim SUV-em. To jest piekło. Albo wystarczająco blisko.

Znów nie wie, co robić. Postanawia wypić resztę wycieraczki
płyn podczas zastanawiania się nad tym. Wyciąga butelkę i wyjmuje
czapkę, kiedy spogląda w bok i coś widzi. Coś w piasku. Na dole wydmy, z boku, widzi coś dziwnego. To płaski teren, na piasku. Przestaje zdejmować zakrętkę z butelki i próbuje przyjrzeć się bliżej. Obszar wydaje się być okrągły. I jest ciemno - ciemniej niż piasek. I wydaje się, że coś jest w środku, ale nie może powiedzieć, co to jest. Patrzy tak mocno, jak tylko może, i wciąż może to stwierdzić
Tutaj. Będzie musiał tam zejść i zobaczyć.

Wkłada butelkę z powrotem do kieszeni i zaczyna schodzić po wydmie.
Po kilku krokach zdaje sobie sprawę, że ma kłopoty - nie będzie w stanie utrzymać równowagi. Po kilku kolejnych ślizgających się, chwiejnych krokach upada i zaczyna staczać się po wydmie. Piasek jest tak gorący, gdy uderza w niego swoim ciałem, że przez minutę wydaje mu się, że schodząc w dół, zapalił się – jak wrak samochodu z filmu, który zapala się, gdy spada z klifu, zanim jeszcze uderzy w ziemię. Zamyka oczy i usta, zakrywa twarz dłońmi i czeka, aż przestanie się toczyć.

Zatrzymuje się u podnóża wydmy. Po minucie lub dwóch stwierdza, że ​​wystarczy
energii, aby spróbować usiąść i usunąć piasek z twarzy i ubrania. Gdy
wystarczająco oczyszcza oczy, rozgląda się, aby upewnić się, że ciemna plama
w piasku wciąż tam jest, a on nie tylko sobie to wyobraził.

Widząc więc, że duża, płaska, ciemna plama na piasku wciąż tam jest, zaczyna
czołgać się w jego kierunku. Wstał i podszedł do niego, ale nie wygląda na to, żeby to zrobił
mieć energię, aby wstać i iść teraz. Musi być w końcowej fazie
odwodnienia, które oblicza, czołgając się. Jeśli to miejsce w piasku nie
mieć wodę, prawdopodobnie nigdy nie uda mu się to nigdzie indziej. To jest jego ostatnie
szansa.

Podchodzi coraz bliżej, ale nadal nie widzi, co jest pośrodku
ciemny obszar. Z jakiegoś powodu jego oczy nie skupiają się już na niczym. I podnoszenie
uniesienie głowy, by spojrzeć, wymaga tyle wysiłku, że rezygnuje z prób. On tylko
ciągle się czołga.

W końcu dociera do obszaru, który widział z wydmy. Czołganie się po niej zajmuje mu minutę, zanim zdaje sobie sprawę, że nie jest już na piasku – teraz czołga się po jakimś ciemnym kamieniu. Kamień z jakimś oznaczeniem - wzorem wyciętym w kamieniu. Jest zbyt zmęczony, aby wstać i spróbować zobaczyć, jaki jest wzór - więc po prostu czołga się. Czołga się w kierunku centrum,
gdzie jego zamglone oczy wciąż widzą coś pośrodku ciemnego kamienia
obszar.

Jego umysł, w dziwny sposób oderwany, zauważa, że ​​albo jego dłonie i kolana są tak spalone przez piasek, że już nie czują bólu, albo że ta ciemna
kamień, pośrodku płonącej pustyni z bijącym, karzącym słońcem
nad głową, nie wydaje się być gorący. To prawie fajne. Uważa kłamstwo
na ładną, chłodną powierzchnię.

Fajny, ciemny kamień. To nie jest dobry znak. Pewnie ma halucynacje. on jest
prawdopodobnie pośrodku skrawka piasku, już leżącego twarzą do dołu i
umierając i po prostu wyobrażając sobie to wszystko. Pustynny miraż. Wkrótce
piękne kobiety niosące dzbany wody podejdą i zaczną mu dawać
napój. Wtedy będzie wiedział, że odszedł.

Decyduje się nie kłaść na chłodnym kamieniu. Jeśli ma tu umrzeć
w środku tej halucynacji, on przynajmniej chce zobaczyć, co jest w
centrum, zanim odejdzie. On dalej czołga się.

Słyszy głos po raz trzeci, zanim zdaje sobie sprawę, kim jest
przesłuchanie. Przysiągłby, że ktoś właśnie powiedział: „Witaj, podróżniku
nie wyglądać dobrze. Słyszysz mnie?"

Przestaje się czołgać. Próbuje podnieść wzrok z miejsca, w którym jest na rękach i
kolana, ale podniesienie głowy to zbyt duży wysiłek. Więc coś próbuje
inaczej - odchyla się do tyłu i próbuje usiąść na kamieniu. Po kilku
sekund, łapie równowagę, unika upadku na twarz, siada i
próbuje skupić wzrok. Rozmazany. Przeciera oczy wierzchem dłoni
i próbuje ponownie. Tym razem lepiej.

Tak. On widzi. Siedzi pośrodku dużej, płaskiej, ciemnej przestrzeni
z kamienia. Bezpośrednio obok niego, około trzech stóp dalej, znajduje się biały słupek lub
słup o średnicy około dwóch cali i wystający na około cztery lub pięć stóp
z kamienia, pod kątem.

I owinięty wokół tego białego pręta, unoszący się ogon z grzechotką i
wydaje się być gotowy do grzechotania, to coś, co musi mieć piętnaście stóp długości
pustynny grzechotnik romboidalny, patrząc prosto na niego.

Patrzy na węża w szoku. Nie ma siły wstać i
uciec. Nie ma nawet siły, by się czołgać. To jest to, jego
ostatnie miejsce spoczynku. Bez względu na to, co się stanie, nie będzie w stanie
ruszyć z tego miejsca.

Cóż, przynajmniej śmierć od ukąszenia tego potwora powinna być szybsza niż
umierając z pragnienia. Zmierzy się ze swoim końcem jak mężczyzna. Z trudem siada
trochę prościej. Wąż ciągle go obserwuje. Podnosi jedną rękę i macha
słabo w kierunku węża. Wąż obserwuje rękę przez a
chwilę, po czym wraca do obserwowania mężczyzny, patrząc mu w oczy.

Hmmm. Może wąż nie miał ochoty go ugryźć? Jeszcze się nie zatrząsł -
to był dobry znak. Może jednak nie zamierzał umrzeć od ukąszenia węża.

Potem przypomina sobie, że spojrzał w górę, kiedy dotarł do centrum tutaj
ponieważ wydawało mu się, że usłyszał głos. Nadal był bardzo zamroczony - był
prawdopodobnie wkrótce zemdleje, słońce wciąż go prażyło, mimo że był
teraz na chłodnym kamieniu. Nadal nie miał nic do picia. Ale może miał
rzeczywiście usłyszał głos. Ten kamień nie wyglądał naturalnie. Ten biały też nie
post wystający z kamienia. Ktoś musiał to zbudować. Może
wciąż byli w pobliżu. Może to on z nim rozmawiał. Może ten wąż
był nawet ich zwierzakiem i dlatego nie gryzł.

Próbuje odchrząknąć, żeby powiedzieć „Cześć”, ale ma zbyt sucho w gardle. Wszystko
który się wydobywa, to kaszel lub świszczący oddech. Nie ma mowy, żeby poszedł
móc rozmawiać bez czegoś do picia. Dotyka kieszeni i
Butelka z płynem do spryskiwaczy nadal tam jest. Niepewnie wyciąga butelkę,
prawie tracąc równowagę i upadając przy tym na plecy. To nie jest
Dobry. Według jego obliczeń nie zostało mu wiele czasu, zanim odejdzie
na zewnątrz.

Ściąga zakrętkę z butelki, udaje mu się podnieść butelkę do ust,
i wlewa trochę płynu do ust. Rozlewa go dookoła, a potem
połyka to. Trochę kaszle. Jego gardło czuje się lepiej. Może potrafi mówić
Teraz.

Próbuje ponownie. Ignorując węża, odwraca się, by rozejrzeć się wokół, mając nadzieję, że to zrobi
spotkać właściciela tego miejsca i wrzeszczy: „Halo? Czy jest tu ktoś?”

Słyszy ze swojej strony: „Pozdrowienia. Czego chcesz?”

Odwraca głowę w stronę węża. Tam właśnie wydawał się dźwięk
pochodzić. Jedyne, o czym może myśleć, to to, że musi istnieć
głośnik, ukryty pod wężem, a może wbudowany w ten słupek. On decyduje
spróbować poprosić o pomoc.

„Proszę” – wychrypia ponownie, nagle czując zawroty głowy. „Chciałbym nie być
spragniony więcej. Długo byłem bez wody. Możesz mi pomóc?"

Patrząc w kierunku węża, mając nadzieję zobaczyć, gdzie jest głos
pochodzący z tego czasu jest zszokowany, gdy widzi, jak wąż cofa się, otwiera
usta i mów. Słyszy, jak to mówi, gdy ogarnia go zawrót głowy
upada do przodu, twarzą do kamienia, „Dobrze. Podchodzi”.

Przeszywający ból przeszywa jego ramię. Nagle budzi się. Siedzi
wstaje i chwyta go za ramię, krzywiąc się z pulsującego bólu. Jest chwilowo
zdezorientowany, gdy rozgląda się, a potem przypomina sobie - czołganie się po drugiej stronie
piasek, ciemny obszar kamienia, wąż. Widzi węża, wciąż owiniętego
wokół przechylonego białego słupka, wciąż na niego patrząc.

Wyciąga rękę i dotyka ramienia, które go boli. Czuje się lekko mokro.
Odsuwa palce i patrzy na nie — krew. Czuje ramię
znowu - jego koszula ma jakby dwie dziury - dwie dziury po przebiciu -
pasują do dwóch bolących miejsc na jego ramieniu. Był
ugryziony. Przy wężu.

– Za chwilę będzie lepiej. Patrzy w górę - to wąż mówi. On
nie śniło mi się. Nagle zauważa - już nie ma zawrotów głowy. I więcej
co ważne, nie jest już spragniony - wcale!

„Czy umarłem? Czy to jest życie pozagrobowe? Dlaczego gryziesz mnie w
życie pozagrobowe?"

„Przepraszam za to, ale musiałem cię ugryźć” – mówi wąż. „W ten sposób ja
praca. Wszystko przychodzi przez ugryzienie. Pomyśl o tym jak o medycynie naturalnej”.

„Ugryzłeś mnie, żeby mi pomóc? Dlaczego nie jestem już spragniony?
pić, zanim mnie ugryzłeś? Jak wypiłem wystarczająco dużo, gdy byłem nieprzytomny, żeby nie być
spragniony jeszcze? Nie piję od ponad dwóch dni. No chyba że
płyn do spryskiwaczy... poczekaj, jak u licha mówi wąż?
Czy jesteś prawdziwy? Czy jesteś jakąś animacją Disneya?

„Nie”, mówi wąż, „jestem prawdziwy. W każdym razie tak prawdziwy jak ty lub ktokolwiek inny
nie dał ci drinka. ugryzłem cię. Tak to działa - tak robię. I
ugryzienie. Nie mam rąk, żeby dać ci drinka, choćbym miał tylko wodę
siedzenie tutaj".

Mężczyzna przez chwilę siedział oszołomiony. Oto on, siedzący pośrodku
pustynię na jakimś dziwnym kamieniu, który powinien być gorący, ale nie był, rozmawiając z
węża, który potrafił odpowiedzieć i właśnie go ugryzł. I poczuł się lepiej. Nie
super - nadal był głodny i wyczerpany, ale dużo lepiej - nie było
dłużej spragniony. Znowu zaczął się pocić, ale tylko nieznacznie. On czuł
gorąco, w tym słońcu, ale na niebie zaczynało się obniżać i było chłodno
Kamień pod nim był ulgą, którą mógł zauważyć teraz, kiedy już go nie było
umierając z pragnienia.

„Mogę zasugerować, żebyśmy zajęli się tym metanolem, który masz teraz w swoim
system z następnym żądaniem," kontynuował wąż. "Mogę zgadnąć, dlaczego ty
wypiłeś, ale nie jestem pewien, ile wypiłeś ani ile metanolu zostało
w płynie do wycieraczek. To jest paskudne. To sprawi, że oślepniesz w dzień lub
dwa, jeśli wypijesz go wystarczająco dużo.

„Ummm, n-następna prośba?” powiedział mężczyzna. Z powrotem położył rękę na bolącym miejscu
ramię i odsunął się nieco od węża.

„Tak to działa. Jeśli chcesz, to znaczy”, wyjaśnił wąż. "Ty
otrzymać trzy prośby. Nazwij je życzeniami, jeśli chcesz." Wąż uśmiechnął się do niego
własny żart, a mężczyzna cofnął się nieco dalej od pokazu kłów.

„Ale są zasady” – kontynuował wąż. „Pierwsza prośba jest bezpłatna
druga wymaga zgody na zachowanie tajemnicy. Trzeci wymaga wiązania
odpowiedzialność.” Wąż poważnie patrzy na mężczyznę.

„Przy okazji”, mówi nagle wąż, „mam na imię Nathan. Stary Nathan,
Samuel do mnie dzwonił. Podał mi imię. Wcześniej większość Bound
nazywał mnie po prostu „Snake”. Ale to się zestarzało i Samuel nie chciał znieść
dla tego. Powiedział, że wszystko, co potrafi mówić, potrzebuje imienia. Był wielki
nazwy. Możesz mówić do mnie Nate, jeśli chcesz. Wąż ponownie się uśmiechnął. „Przepraszam
jeśli nie oferuję potrząśnięcia, ale myślę, że możesz to zrozumieć - moje potrząsanie brzmi
nieco groźnie.” Wąż lekko potrząsnął grzechotką.

„Umm, mam na imię Jack” – powiedział mężczyzna, próbując to wszystko przyswoić. "Jacek
Samson.

"Czy mogę zadać ci pytanie?" Jack mówi nagle. "Co się stało z
trucizna... umm, w twoim ugryzieniu. Dlaczego teraz nie umieram? Jak to zrobiłeś?
Co masz na myśli mówiąc, że tak pracujesz?”

- To więcej niż jedno pytanie - uśmiecha się Nate. „Ale jeszcze spróbuję odpowiedzieć
wszyscy. Po pierwsze, tak, możesz zadać mi pytanie.” Wąż uśmiecha się coraz bardziej
szerszy. „Po drugie, trucizna jest w tobie. Zmieniła cię. Teraz już nie potrzebujesz
pić. O to prosiłeś. Albo, cóż, technicznie rzecz biorąc, prosiłeś, żeby tego nie robić
nie odczuwać pragnienia – ale „więcej” to takie niejasne określenie. postanowiłem zrobić
to na stałe - teraz, póki żyjesz, nie powinieneś dużo pić
Wszystko. Twój organizm będzie bardzo efektywnie oszczędzał wodę. Powinieneś być w stanie
wystarczy tylko z pożywienia, które jesz - podobnie jak stworzenie z pustyni.
Zostałeś zmieniony.

- Jeśli chodzi o trzecie pytanie - ciągnie Nate - nadal umierasz. Poza tym
skutki tego metanolu w twoim organizmie, jesteś mężczyzną - a ludzie są śmiertelni.
W twoim obecnym stanie daję ci nie więcej niż około 50 lat.
Zakładając, że wydostaniesz się z tej pustyni żywy, to znaczy
rozbawiony własnym humorem i nadal szeroko się uśmiechał.

- Co do czwartego pytania - powiedział Nate, patrząc poważniej na Jacka
mógł powiedzieć, ponieważ Jack właśnie pracował nad swoją umiejętnością czytania
emocje gadającego węża z rysów twarzy węża, „najpierw musisz się zgodzić
złożyć drugą prośbę i związać się tajemnicą, albo nie mogę powiedzieć
Ty."

„Poczekaj”, zażartował Jack, „czy to nie jest ten moment, w którym możesz mi powiedzieć, ale to zrobisz
musisz mnie zabić?”

– Myślałem, że to było dorozumiane. Nate nadal wyglądał poważnie.

"Umm... tak." Jack odchylił się nieco do tyłu, przypominając sobie, że był
rozmawiając z piętnastostopowym jadowitym gadem, który ma reputację posiadania
paskudny temperament. „Więc, czym jest ten„ Bound by Secrecy ”i naprawdę możesz
powstrzymać działanie metanolu? Jack zastanowił się przez chwilę. „I co zrobić
Masz na myśli metanol? Myślałem, że w dzisiejszych czasach używają etanolu do wycieraczek
płyn i po prostu go zdenaturować?

- Mogą, naprawdę nie wiem - powiedział Nate. „Nie wyszedłem w
chwila. Może tak. Wiem tylko, że wyczuwam metanol w twoim oddechu i
na tej butelce w kieszeni. I niebieski kolor płynu, kiedy ty
wyciągnąłem go, żeby się trochę napić, niech zgadnę, że to płyn do spryskiwaczy. Zakładam
że nadal barwią płyn do wycieraczek na niebiesko?”

– Tak, mają – powiedział Jack.

- Domyśliłem się - odparł Nate. „Jeśli chodzi o związanie tajemnicą – z
spełnieniu twojej następnej prośby, będziesz zobowiązany nic o mnie nie mówić,
tego miejsca, ani żadnych informacji, które przekażę ci potem, kiedy ty
zdecyduj się wrócić do swojego gatunku. Nie wolno ci mówić o mnie,
pisać o mnie, używać języka migowego, szarad, a nawet zachowywać się w sposób, który to zrobi
doprowadzić kogoś do prawidłowego odgadnięcia o mnie. Będziesz zobowiązany do zachowania tajemnicy. Z
Oczywiście poproszę też o obiecanie, że mnie nie wydasz i tak jak ja
zgadując, że dotrzymujesz słowa, nigdy nie przetestujesz wiązania
w każdym razie, więc nie zauważysz.” Nate powiedział ostatnią część z całkowitą pewnością siebie.

Jack, który zawsze szczycił się tym, że dotrzymuje słowa, poczuł się nieswojo
trochę nerwowy w tym. „Ummm, hej, Nate, kim jesteś? Skąd wiedziałeś
To? Jesteś, umm, wszechwiedzący, czy co?

Cóż, Jack — powiedział ze smutkiem Nate — nie mogę ci tego powiedzieć, chyba że sam to zrobisz
druga prośba.” Nate odwrócił wzrok na minutę, po czym znów się obejrzał.

„Umm, cóż, ok”, powiedział Jack, „o co chodzi z tą drugą prośbą? Co mogę
zapytać o? Czy wolno mi to powiedzieć?”

"Jasne!" - powiedział Nate, rozjaśniając się. „Możesz prosić o zmiany. Zmiany
dla siebie. Są jak życzenia, ale mogą dotyczyć tylko ciebie. O I
zanim poprosisz, nie mogę dać ci nieśmiertelności. Albo wszechwiedza. Lub
wszechobecność, jeśli o to chodzi. Chociaż może uda mi się sprawić, że staniesz się gazem
a jednak pozostań przy życiu, a wtedy mógłbyś rozprzestrzenić się w atmosferze i
jakby wszechobecny. Ale co by to było dobrego - nadal byś nie był
wszechwiedzący, a zatem nadal mógł skupić się tylko na jednej rzeczy naraz. Nie bardzo
przydatne, przynajmniej moim zdaniem.” Nate przerwał, gdy zdał sobie sprawę, że Jack był
gapiąc się na niego.

- Cóż, w każdym razie - kontynuował Nate - prawdopodobnie zasugerowałbym danie ci na stałe
dobre zdrowie. To zanegowałoby metanol teraz w twoim systemie, byłbyś
odporny na większość trucizn i chorób, a ty żyłbyś bardzo długo
czas, o ile oczywiście nie zdarzy się wypadek. A nawet będziesz miał do tego skłonność
dobrze wyzdrowieć z wypadków. To zawsze wydawało się dobrym wyborem dla
prośba do mnie”.

– Wyleczyć zatrucie metanolem, co? powiedział Jacek. „I utrzymuj mnie w zdrowiu przez
długi czas? Hmmm. To nie brzmi źle. I to musi być prośba
o zmianie u mnie? Nie mogę prosić o bogactwo, prawda? Ponieważ tak nie jest
naprawdę zmiana dla mnie?”

- Jasne - skinął głową Nate.

„Czy mógłbym prosić o bycie geniuszem i stałe zdrowie?” Jack zapytał z nadzieją.

– To wymaga dwóch próśb, Jack.

— Tak, tak myślałem — powiedział Jack. „Ale czy mógłbym poprosić o bycie geniuszem? Mógłbym
zostać najmądrzejszym naukowcem na świecie? Albo najlepszym sportowcem?”

- Cóż, mógłbym uczynić cię bardzo mądrym - przyznał Nate - ale to by nie pomogło
koniecznie zrobić z ciebie najlepszego naukowca na świecie. Albo mógłbym cię zmusić
bardzo wysportowany, ale niekoniecznie czyni cię to również najlepszym sportowcem.
Słyszałeś powiedzenie, że 99% geniuszu to ciężka praca? Cóż, jest trochę
do tego prawda. Mogę dać ci talent, ale nie mogę zmusić cię do ciężkiej pracy. To
wszystko zależy od tego, co zdecydujesz się z tym zrobić”.

– Hm – powiedział Jacek. „Ok, myślę, że rozumiem. I dostaję trzecią prośbę,
po tym?"

- Może - powiedział Nate - to zależy od tego, co wtedy postanowisz. Jest ich więcej
zasady dotyczące trzeciego wniosku, o których mogę opowiedzieć dopiero po drugim
wniosek. Wiesz, jak to idzie.” Nate wyglądał, jakby wzruszył ramionami, gdyby to zrobił
ramiona.

„Ok, cóż, ponieważ wolałbym nie być ślepy za dzień lub dwa i na stałe
zdrowie nie brzmi źle, to rozważ moją drugą prośbę. Oficjalnie.
Czy muszę się podpisać krwią czy co?

— Nie — powiedział Nate. „Po prostu wyciągnij rękę. Albo piętę”. Nate uśmiechnął się. "Lub
jakąkolwiek część chcesz, żebym ugryzł. Muszę cię znowu ugryźć. Tak jak powiedziałem,
tak to działa – trucizna, wiesz – powiedział przepraszająco Nate.

Jack skrzywił się lekko i dotknął ramienia, gdzie był ostatni kęs. Hej, to
już nie bolało. Tak jak powiedział Nate. To sprawiło, że Jack poczuł się lepiej
o gryzącym biznesie. Ale wciąż, stojąc nieruchomo podczas piętnastu stóp
wąż zatopił w tobie swoje kły. Jacek wstał. Ignorując, jak dobrze się z tym czułem
być w stanie znowu stać, a głód zaczyna gryźć jego żołądek, Jack
próbował zdecydować, gdzie chce zostać ugryziony. Mimo świadomości, że to
nie będzie bolało długo, Jack wiedział, że nie będzie to łatwe.

- Hej, Jack - odezwał się nagle Nate, spoglądając ponad Jackiem na wydmy za nim
go, „czy to ktoś jeszcze tam idzie?”

Jack obrócił się i rozejrzał. Kto jeszcze mógłby być tutaj w środku
nigdzie? I przynieśli jedzenie?

Chwileczkę, nikogo tam nie było. Kim był Nate...

Jack ryknął, gdy poczuł, jak dwa kły zatapiają się w jego tylnym końcu
jego dżinsy...

Jack usiadł ostrożnie, faworyzując swój delikatniejszy pośladek. "Miałbym
zdecydował w końcu Nate. Właśnie o tym myślałem. Nie musiałeś
oszukaj mnie w ten sposób”.

- Robię to od dawna, Jack - powiedział Nate z przekonaniem. "Ty
ludziom ciężko jest usiedzieć spokojnie i pozwolić ugryźć się wężowi -
zwłaszcza jeden w moim rozmiarze. A poza tym, przyznaj się - to tylko kilka
minut i już nie boli, prawda? To z powodu
korzyści zdrowotne z tym. Mówiłem ci, że teraz szybko wyzdrowiejesz.

— Tak, no cóż — powiedział Jack — taka jest zasada. I nikt
lubi być gryziony w tyłek! Nie mogłeś dostać mojego cielaka albo
coś w zamian?"

- Więcej mięsa w typowym ludzkim tyłku - odparł Nate. „I mniej szans ty
przypadkowo kopnij mnie lub porusz się w ostatniej sekundzie”.

„Tak, racja. Więc powiedz mi wszystkie te cudowne sekrety, które teraz kwalifikuję
usłyszeć — odpowiedział Jack.

- Okej - powiedział Nate. – Chcesz najpierw zadać pytania, czy chcesz, żebym ja to zrobił
po prostu zacznij mówić?”

– Po prostu porozmawiaj – powiedział Jack. – Posiedzę tutaj i spróbuję nie myśleć o jedzeniu.

"Możemy najpierw spróbować ugotować dla ciebie trochę jedzenia, jeśli chcesz,"
- odpowiedział Nate.

„Hej! Nie mówiłeś mi, że masz tu jedzenie, Nate!” Jacek podskoczył.
„Co mamy? Czy jestem w odległości spaceru od miasta? A może magicznie
ubijać jedzenie wraz z innymi mocami? - Jack prawie krzyczał
podniecenie. Burczało mu w brzuchu od wielu godzin.

„Myślałem bardziej o tym, że mógłbym wypłukać coś z jego dziury i ugryźć
dla ciebie, a ty mógłbyś go oskórować i zjeść. Zakładając, że masz nóż,
to znaczy – odpowiedział Nate z uśmiechem, do którego Jack zaczynał się przyzwyczajać.

– Ugh – powiedział Jack, siadając z powrotem. „Myślę, że zdam. Trochę wytrzymam
dłużej, zanim stanę się na tyle zdesperowany, by zjeść pustynnego szczura, czy cokolwiek innego
czy dowiesz się tutaj. I nie ma co spalić - musiałbym to zjeść na surowo.
Nie, dziękuję. Po prostu porozmawiać."

- Ok - odparł Nate, wciąż się uśmiechając. – Ale lepiej się pospieszę, zanim zaczniesz
patrząc na mnie jak na jedzenie.

Nate cofnął się trochę, rozejrzał dookoła przez chwilę, po czym kontynuował.
„Ty, Jack, siedzisz pośrodku Ogrodu Eden”.

Jack rozejrzał się po piasku i wydmach, a potem znów spojrzał na Nate'a
sceptycznie.

- Cóż, w każdym razie to jest najlepsze, co mogę wymyślić, Jack - powiedział Nate. "Wstań
i spójrz na ten symbol na skale.” Nate wskazał na ciemność
kamień, na którym obaj siedzieli z jego nosem.

Jacek wstał i spojrzał. Wyrzeźbiony w kamieniu w płaskorzeźbie był a
przedstawienie dużego drzewa. Kątowy słupek, wokół którego owinięty był Nate
wychodził z pnia drzewa, tuż pod głównymi gałęziami
opuścił ciężarówkę, by sięgnąć przez kamień. To było bardzo dobrze zrobione - to
wyglądał bardziej jak drzewo, które zostało zredukowane do prawie dwóch wymiarów i
osadzona w kamieniu niż rzeźba.

Jack chodził dookoła i przyglądał się szczegółom w gasnącym świetle
zachodzące słońce. Żałował, że nie spojrzał na to, kiedy słońce było wyżej
niebo.

Czekać! Słońce zachodziło! To oznaczało, że będzie musiał wydać jeszcze jedną
noc tutaj! Arrrr!

Jack patrzył przez chwilę na pustynię, a potem wrócił i
Stał obok Nate'a. - W całym tym zamieszaniu prawie zapomniałem, Nate - powiedział
Jacek. „Którą drogą jest powrót do miasta? I jak daleko? W końcu się wybieram
muszę wracać - nie jestem pewien, czy będę w stanie przeżyć, jedząc na surowo
pustynne stworzenia na długo. A nawet jeśli mogę, nie jestem pewien, czy będę chciał”.

– To jakieś 30 mil w tę stronę. Nate wskazał, z grzechotką na ogonie
tym razem. O ile Jack mógł stwierdzić, był to kierunek prostopadły do
sposób, w jaki szedł, kiedy czołgał się tutaj. „Ale to jest 30 mil stąd
sposób, w jaki leci w linii prostej. To około 40, biorąc pod uwagę sposób, w jaki chodzi mężczyzna. Powinieneś być
w stanie zrobić to w około pół dnia z twoją lepszą wytrzymałością, jeśli pójdziesz
jutro wcześnie, Jack.

Jack jeszcze przez kilka sekund patrzył w stronę, którą wskazał wąż, i
potem usiadł z powrotem. Robiło się ciemno. Niewiele mógł zrobić, jeśli chodzi o kierowanie
teraz. A poza tym Nate właśnie miał przejść do interesującej sprawy
rzeczy. „Garden of Eden? Tak dobrze, jak tylko potrafisz to sobie wyobrazić?”

- Cóż, tak, o ile ja i Samuel mogliśmy to rozgryźć - powiedział Nate. "On
doszedłem do wniosku, że historia trochę się pomieszała. Wiesz, wąż, w
„drzewo”, oferowanie „pokus”, zawieranie okazji. Taki rodzaj rzeczy. Ale on
nigdy nie mógł do końca zrozumieć, skąd Hebrajczycy dowiedzieli się o tym miejscu
przez ocean. Martwił się tym przez chwilę”.

— Ogród Eden, co? powiedział Jacek. – Jak długo tu jesteś, Nate?

- Nie mam pojęcia, naprawdę - odparł Nate. „Długo. Nigdy nie przyszło mi do głowy
count years, until recently, and by then, of course, it was too late. Ale ja
do remember when this whole place was green, so I figure it's been thousands
of years, at least."

"So, are you the snake that tempted Eve?" said Jack.

"Beats me," said Nate. "Maybe. I can't remember if the first one of your
kind that I talked to was female or not, and I never got a name, but it
could have been. And I suppose she could have considered my offer to grant
requests a 'temptation', though I've rarely had refusals."

"Well, umm, how did you get here then? And why is that white pole stuck out
of the stone there?" asked Jack.

"Dad left me here. Or, I assume it was my dad. It was another snake - much
bigger than I was back then. I remember talking to him, but I don't remember
if it was in a language, or just kind of understanding what he wanted. Ale
one day, he brought me to this stone, told me about it, and asked me to do
something for him. I talked it over with him for a while, then agreed. ja
been here ever since.

"What is this place?" said Jack. "And what did he ask you to do?"

"Well, you see this pole here, sticking out of the stone?" Nate loosened his
coils around the tilted white pole and showed Jack where it descended into
the stone. The pole was tilted at about a 45 degree angle and seemed to
enter the stone in an eighteen inch slot cut into the stone. Jack leaned
over and looked. The slot was dark and the pole went down into it as far as
Jack could see in the dim light. Jack reached out to touch the pole, but
Nate was suddenly there in the way.

"You can't touch that yet, Jack," said Nate.

"Dlaczego nie?" asked Jack.

"I haven't explained it to you yet," replied Nate.

"Well, it kinda looks like a lever or something," said Jack. "You'd push it
that way, and it would move in the slot."

"Yep, that's what it is," replied Nate.

"What does it do?" asked Jack. "End the world?"

"Oh, no," said Nate. "Nothing that drastic. It just ends humanity. I call it
'The Lever of Doom'." For the last few words Nate had used a deeper, ringing
głos. He tried to look serious for a few seconds, and then gave up and
uśmiechnął się.

Jack was initially startled by Nate's pronouncement, but when Nate grinned
Jack laughed. "Ha! You almost had me fooled for a second there. What does it
really do?"

"Oh, it really ends humanity, like I said," smirked Nate. "I just thought
the voice I used was funny, didn't you?"

Nate continued to grin.

"A lever to end humanity?" asked Jack. "What in the world is that for? Why
would anyone need to end humanity?"

"Well," replied Nate, "I get the idea that maybe humanity was an experiment.
Or maybe the Big Guy just thought, that if humanity started going really
bad, there should be a way to end it. Nie jestem do końca pewny. All I know are
the rules, and the guesses that Samuel and I had about why it's here. I
didn't think to ask back when I started here."

"Rules? What rules?" asked Jack.

"The rules are that I can't tell anybody about it or let them touch it
unless they agree to be bound to secrecy by a bite. And that only one human
can be bound in that way at a time. That's it." explained Nate.

Jack looked somewhat shocked. "You mean that I could pull the lever now?
You'd let me end humanity?"

"Yep," replied Nate, "if you want to." Nate looked at Jack carefully. "Do
you want to, Jack?"

"Umm, no." said Jack, stepping a little further back from the lever. "Why in
the world would anyone want to end humanity? It'd take a psychotic to want
To! Or worse, a suicidal psychotic, because it would kill him too,
wouldn't it?"

"Yep," replied Nate, "being as he'd be human too."

"Has anyone ever seriously considered it?" asked Nate. "Any of those bound
to secrecy, that is?"

"Well, of course, I think they've all seriously considered it at one time or
another. Being given that kind of responsibility makes you sit down and
think, or so I'm told. Samuel considered it several times. He'd often get
disgusted with humanity, come out here, and just hold the lever for a while.
But he never pulled it. Or you wouldn't be here." Nate grinned some more.

Jack sat down, well back from the lever. He looked thoughtful and puzzled at
the same time. After a bit, he said, "So this makes me the Judge of
humanity? I get to decide whether they keep going or just end? Ja?"

"That seems to be it," agreed Nate.

"What kind of criteria do I use to decide?" said Jack. "How do I make this
decyzja? Am I supposed to decide if they're good? Or too many of them are
zły? Or that they're going the wrong way? Is there a set of rules for that?"

"Nope," replied Nate. "You pretty much just have to decide on your own. It's
up to you, however you want to decide it. I guess that you're just supposed
to know."

"But what if I get mad at someone? Or some girl dumps me and I feel
horrible? Couldn't I make a mistake? How do I know that I won't screw up?"
protested Jack.

Nate gave his kind of snake-like shrug again. "You don't. You just have to
try your best, Jack."

Jack sat there for a while, staring off into the desert that was rapidly
getting dark, chewing on a fingernail.

Suddenly, Jack turned around and looked at the snake. "Nate, was Samuel the
one bound to this before me?"

"Yep," replied Nate. "He was a good guy. Talked to me a lot. Taught me to
read and brought me books. I think I still have a good pile of them buried
in the sand around here somewhere. Nadal za nim tęsknię. He died a few months
ago."

"Sounds like a good guy," agreed Jack. "How did he handle this, when you
first told him. What did he do?"

"Well," said Nate, "he sat down for a while, thought about it for a bit, and
then asked me some questions, much like you're doing."

"What did he ask you, if you're allowed to tell me?" asked Jack.

"He asked me about the third request," replied Nate.

"Aha!" It was Jack's turn to grin. "And what did you tell him?"

"I told him the rules for the third request. That to get the third request
you have to agree to this whole thing. That if it ever comes to the point
that you really think that humanity should be ended, that you'll come here
and end it. You won't avoid it, and you won't wimp out." Nate looked serious
Ponownie. "And you'll be bound to do it too, Jack."

"Hmmm." Jack looked back out into the darkness for a while.

Nate watched him, waiting.

"Nate," continued Jack, quietly, eventually. "What did Samuel ask for with
his third request?"

Nate sounded like he was grinning again as he replied, also quietly,
"Wisdom, Jack. He asked for wisdom. As much as I could give him."

"Ok," said Jack, suddenly, standing up and facing away from Nate, "give it
Dla mnie.

Nate looked at Jack's backside. "Give you what, Jack?"

"Give me that wisdom. The same stuff that Samuel asked for. If it helped
him, maybe it'll help me too." Jack turned his head to look back over his
shoulder at Nate. "It did help him, right?"

"He said it did," replied Nate. "But he seemed a little quieter afterward.
Like he had a lot to think about."

"Well, yeah, I can see that," said Jack. "So, give it to me." Jack turned to
face away from Nate again, bent over slightly and tensed up.

Nate watched Jack tense up with a little exasperation. If he bit Jack now,
Jack would likely jump out of his skin and maybe hurt them both.

"You remember that you'll be bound to destroy humanity if it ever looks like
it needs it, right Jack?" asked Nate, shifting position.

"Yeah, yeah, I got that," replied Jack, eyes squeezed tightly shut and body
tense, not noticing the change in direction of Nate's voice.

"And," continued Nate, from his new position, "do you remember that you'll
turn bright purple, and grow big horns and extra eyes?"

"Yeah, yeah...Hey, wait a minute!" said Jack, opening his eyes,
straightening up and turning around. "Purple?!" He didn't see Nate there.
With the moonlight Jack could see that the lever extended up from its slot
in the rock without the snake wrapped around it.

Jack heard, from behind him, Nate's "Just Kidding!" right before he felt the
now familiar piercing pain, this time in the other buttock.

Jack sat on the edge of the dark stone in the rapidly cooling air, his feet
extending out into the sand. He stared out into the darkness, listening to
the wind stir the sand, occasionally rubbing his butt where he'd been
recently bitten.

Nate had left for a little while, had come back with a desert-rodent-shaped
bulge somewhere in his middle, and was now wrapped back around the lever,
his tongue flicking out into the desert night's air the only sign that he
was still awake.

Occasionally Jack, with his toes absentmindedly digging in the sand while he
thought, would ask Nate a question without turning around.

"Nate, do accidents count?"

Nate lifted his head a little bit. "What do you mean, Jack?"

Jack tilted his head back like he was looking at the stars. "You know,
Wypadki. If I accidentally fall on the lever, without meaning to, does
that still wipe out humanity?"

"Yeah, I'm pretty sure it does, Jack. I'd suggest you be careful about that
if you start feeling wobbly," said Nate with some amusement.

A little later - "Does it have to be me that pulls the lever?" asked Jack.

"That's the rule, Jack. Nobody else can pull it," answered Nate.

"No," Jack shook his head, "I meant does it have to be my hand? Could I pull
the lever with a rope tied around it? Or push it with a stick? Or throw a
rock?"

"Yes, those should work," replied Nate. "Though I'm not sure how complicated
you could get. Samuel thought about trying to build some kind of remote
control for it once, but gave it up. Everything he'd build would be gone by
the next sunrise, if it was touching the stone, or over it. I told him that
in the past others that had been bound had tried to bury the lever so they
wouldn't be tempted to pull it, but every time the stones or sand or
whatever had disappeared."

"Wow," said Jack, "Cool." Jack leaned back until only his elbows kept him
off of the stone and looked up into the sky.

"Nate, how long did Samuel live? One of his wishes was for health too,
right?" asked Jack.

"Yes," replied Nate, "it was. He lived 167 years, Jack."

"Wow, 167 years. That's almost 140 more years I'll live if I live as long.
Do you know what he died of, Nate?"

"He died of getting tired of living, Jack," Nate said, sounding somewhat
smutny.

Jack turned his head to look at Nate in the starlight.

Nate looked back. "Samuel knew he wasn't going to be able to stay in
society. He figured that they'd eventually see him still alive and start
questioning it, so he decided that he'd have to disappear after a while. On
faked his death once, but changed his mind - he decided it was too early and
he could stay for a little longer. He wasn't very fond of mankind, but he
liked the attention. Most of the time, anyway.

"His daughter and then his wife dying almost did him in though. He didn't
stay in society much longer after that. He eventually came out here to spend
time talking to me and thinking about pulling the lever. A few months ago he
told me he'd had enough. It was his time."

"And then he just died?" asked Jack.

Nate shook his head a little. "He made his forth request, Jack. There's only
one thing you can ask for the fourth request. The last bite.

After a bit Nate continued, "He told me that he was tired, that it was his
czas. He reassured me that someone new would show up soon, like they always
miał.

After another pause, Nate finished, "Samuel's body disappeared off the stone
with the sunrise."

Jack lay back down and looked at the sky, leaving Nate alone with his
wspomnienia. It was a long time until Jack's breathing evened out into sleep.

Jack woke with the sunrise the next morning. He was a little chilled with
the morning desert air, but overall was feeling pretty good. Well, except
that his stomach was grumbling and he wasn't willing to eat raw desert rat.

So, after getting directions to town from Nate, making sure he knew how to
get back, and reassuring Nate that he'd be back soon, Jack started the long
walk back to town. With his new health and Nate's good directions, he made
it back easily.

Jack caught a bus back to the city, and showed up for work the next day,
little worse for the wear and with a story about getting lost in the desert
and walking back out. Within a couple of days Jack had talked a friend with
a tow truck into going back out into the desert with him to fetch the SUV.
They found it after a couple of hours of searching and towed it back without
incydent. Jack was careful not to even look in the direction of Nate's
lever, though their path back didn't come within sight of it.

Before the next weekend, Jack had gone to a couple of stores, including a
book store, and had gotten his SUV back from the mechanic, with a warning to
avoid any more joyriding in the desert. On Saturday, Jack headed back to see
Nate.

Jack parked a little way out of the small town near Nate, loaded up his new
backpack with camping gear and the things he was bringing for Nate, and then
started walking. He figured that walking would leave the least trail, and he
knew that while not many people camped in the desert, it wasn't unheard of,
and shouldn't really raise suspicions.

Jack had brought more books for Nate - recent books, magazines, newspapers.
Some things that would catch Nate up with what was happening in the world,
others that were just good books to read. He spent the weekend with Nate,
and then headed out again, telling Nate that he'd be back again soon, but
that he had things to do first.

Over four months later Jack was back to see Nate again. This time he brought
a laptop with him - a specially modified laptop. It had a solar recharger,
special filters and seals to keep out the sand, a satellite link-up, and a
special keyboard and joystick that Jack hoped that a fifteen-foot
rattlesnake would be able to use. And, it had been hacked to not give out
its location to the satellite.

After that Jack could e-mail Nate to keep in touch, but still visited him
fairly regularly - at least once or twice a year.

After the first year, Jack quit his job. For some reason, with the wisdom he
'd been given, and the knowledge that he could live for over 150 years,
working in a nine to five job for someone else didn't seem that worthwhile
nie więcej. Jack went back to school.

Eventually, Jack started writing. Perhaps because of the wisdom, or perhaps
because of his new perspective, he wrote well. People liked what he wrote,
and he became well known for it. After a time, Jack bought an RV and started
traveling around the country for book signings and readings.

But, he still remembered to drop by and visit Nate occasionally.

On one of the visits Nate seemed quieter than usual. Not that Nate had been
a fountain of joy lately. Jack's best guess was that Nate was still missing
Samuel, and though Jack had tried, he still hadn't been able to replace
Samuel in Nate's eyes. Nate had been getting quieter each visit. But on this
visit Nate didn't even speak when Jack walked up to the lever. He nodded at
Jack, and then went back to staring into the desert. Jack, respecting Nate's
silence, sat down and waited.

After a few minutes, Nate spoke. "Jack, I have someone to introduce you to."

Jack looked surprised. "Someone to introduce me to?" Jack looked around, and then looked carefully back at Nate. "This something to do with the Big Guy?

"No, no," replied Nate. "This is more personal. I want you to meet my son."
Nate looked over at the nearest sand dune. "Sammy!"

Jack watched as a four foot long desert rattlesnake crawled from behind the
dune and up to the stone base of the lever.

"Yo, Jack," said the new, much smaller snake.

"Yo, Sammy" replied Jack. Jack looked at Nate. "Named after Samuel, I
assume?"

Nate nodded. "Jack, I've got a favor to ask you. Could you show Sammy around
for me?" Nate unwrapped himself from the lever and slithered over to the
edge of the stone and looked across the sands. "When Samuel first told me
about the world, and brought me books and pictures, I wished that I could go see it. I wanted to see the great forests, the canyons, the cities, even the
other deserts, to see if they felt and smelled the same. I want my son to
have that chance - to see the world. Before he becomes bound here like I have been.

"He's seen it in pictures, over the computer that you brought me. But I hear that it's not the same. That being there is different. I want him to have
To. Think you can do that for me, Jack?"

Jack nodded. This was obviously very important to Nate, so Jack didn't even
joke about taking a talking rattlesnake out to see the world. "Yeah, I can
do that for you, Nate. Is that all you need?" Jack could sense that was
something more.

Nate looked at Sammy. Sammy looked back at Nate for a second and then said,
"Oh, yeah. Ummm, I've gotta go pack. Back in a little bit Jack. Nice to meet
ya!" Sammy slithered back over the dune and out of sight.

Nate watched Sammy disappear and then looked back at Jack. "Jack, this is my
first son. My first offspring through all the years. You don't even want to
know what it took for me to find a mate." Nate grinned to himself. "But
anyway, I had a son for a reason. Jestem zmęczony. I'm ready for it to be over. I
needed a replacement."

Jack considered this for a minute. "So, you're ready to come see the world,
and you wanted him to watch the lever while you were gone?"

Nate shook his head. "No, Jack - you're a better guesser than that. You've
already figured out - I'm bound here - there's only one way for me to leave
Tutaj. And I'm ready. It's my time to die."

Jack looked more closely at Nate. He could tell Nate had thought about
this - probably for quite a while. Jack had trouble imagining what it would
be like to be as old as Nate, but Jack could already tell that in another
hundred or two hundred years, he might be getting tired of life himself.
Jack could understand Samuel's decision, and now Nate's. So, all Jack said
was, "What do you want me to do?"

Nate nodded. "Thanks, Jack. I only want two things. One - show Sammy around
the world - let him get his fill of it, until he's ready to come back here
and take over. Two - give me the fourth request.

"I can't just decide to die, not any more than you can. I won't even die of
old age like you eventually will, even though it'll be a long time from now.
I need to be killed. Once Sammy is back here, ready to take over, I'll be
able to die. And I need you to kill me.

"I've even thought about how. Poisons and other drugs won't work on me. And
I've seen pictures of snakes that were shot - some of them live for days, so
that's out too. So, I want you to bring back a sword.

Nate turned away to look back to the dune that Sammy had gone behind. "I'd
say an axe, but that's somewhat undignified - putting my head on the ground
or a chopping block like that. No, I like a sword. A time-honored way of
going out. A dignified way to die. And, most importantly, it should work,
even on me.

"You willing to do that for me, Jack?" Nate turned back to look at Jack.

"Yeah, Nate," replied Jack solemnly, "I think I can handle that."

Nate nodded. "Good!" He turned back toward the dune and shouted, "Sammy!
Jack's about ready to leave!" Then quietly, "Thanks, Jack."

Jack didn't have anything to say to that, so he waited for Sammy to make it
back to the lever, nodded to him, nodded a final time to Nate, and then
headed into the desert with Sammy following.
Over the next several years Sammy and Jack kept in touch with Nate through
e-mail as they went about their adventures. They made a goal of visiting
every country in the world, and did a respectable job of it. Sammy had a
natural gift for languages, as Jack expected he would, and even ended up
acting as a translator for Jack in a few of the countries. Jack managed to
keep the talking rattlesnake hidden, even so, and by the time they were
nearing the end of their tour of countries, Sammy had only been spotted a
few times. While there were several people that had seen enough to startle
them greatly, nobody had enough evidence to prove anything, and while a few
wild rumors and storied followed Jack and Sammy around, nothing ever hit the
newspapers or the public in general.

When they finished the tour of countries, Jack suggested that they try some
undersea diving. Oni zrobili. And spelunking. They did that too. Sammy finally
drew the line at visiting Antarctica. He'd come to realize that Jack was
stalling. After talking to his Dad about it over e-mail, he figured out that
Jack probably didn't want to have to kill Nate. Nate told Sammy that humans
could be squeamish about killing friends and acquaintances.

So, Sammy eventually put his tail down (as he didn't have a foot) and told
Jack that it was time - he was ready to go back and take up his duties from
his dad. Jack, delayed it a little more by insisting that they go back to
Japan and buy an appropriate sword. He even stretched it a little more by
getting lessons in how to use the sword. But, eventually, he'd learned as
much as he was likely to without dedicating his life to it, and was
definitely competent enough to take the head off of a snake. It was time to
head back and see Nate.

When they got back to the US, Jack got the old RV out of storage where he
and Sammy had left it after their tour of the fifty states, he loaded up
Sammy and the sword, and they headed for the desert.

When they got to the small town that Jack had been trying to find those
years ago when he'd met Nate, Jack was in a funk. He didn't really feel like
walking all of the way out there. Not only that, but he'd forgotten to
figure the travel time correctly, and it was late afternoon. They'd either
have to spend the night in town and walk out tomorrow, or walk in the dark.

As Jack was afraid that if he waited one more night he might lose his
resolve, he decided that he'd go ahead and drive the RV out there. To było
only going to be this once, and Jack would go back and cover the tracks
afterward. They ought to be able to make it out there by nightfall if they
drove, and then they could get it over tonight.

Jack told Sammy to e-mail Nate that they were coming as he drove out of
sight of the town on the road. They then pulled off the road and headed out
into the desert.

Everything went well, until they got to the sand dunes. Jack had been
nursing the RV along the whole time, over the rocks, through the creek beds,
revving the engine the few times they almost got stuck. When they came to
the dunes, Jack didn't really think about it, he just downshifted and headed
up the first one. By the third dune, Jack started to regret that he'd
decided to try drivin

Podobne artykuły

W zagrodzie jest wilk...

*literatura faktu* To był pierwszy dzień zajęć. nie denerwowałem się; to technika dla nerdów, więc dobrze się w niej czułem. Nazywam się T.K. i nie byłem w żaden sposób przygotowany do zajęć w tym semestrze... oczywiście studiowałem i zdałem klasę, ale oblałem najważniejszy test.... W mojej drugiej klasie widziałem tego wysokiego, wyglądającego kolesia, jakby wpadł na niego, tak naprawdę nie dbał o jego istnienie… potem po jego przejściu od czasu do czasu spojrzałem wstecz, aby sprawdzić, od czego właśnie odszedłem. ...mężczyzna Jeśli nie byłam w nim zakochana, wiem, że byłam zakochana w jego chodzeniu....jego ubraniach, prawie wszystkiego w nim. Mija tydzień...

1.9K Widoki

Likes 0

Moja siostra i ja – firma 3 – część 2

Tego lata wielokrotnie kontynuowaliśmy grę wstępną. Jak już wspomniałem w poprzedniej historii, często zostawaliśmy sami w domu. Przychodziłem i zerkałem na nią w wannie, a ona drażniła się ze mną, wystawiając swój wielki tyłek w powietrze. Robiła się dość agresywna. Raz po raz budziłem się wcześnie rano, a ona dławiła się moim kutasem. Cholera, była dobra, ssała moje jądra i używała ręki, gdy jej usta nie były na moim kutasie. Zacząłem myśleć, że ogląda porno, kiedy mnie nie było w pobliżu. Nie mogłem narzekać, jako młody chłopak, moje hormony zawsze szalały, podobnie jak jej. Jednak zaczynała być naprawdę dobra w dawania...

1.1K Widoki

Likes 0

Wieczór filmowy_(4)

Wieczór filmowy (kazirodztwo, MF) Podsumowanie - Czy Chad potrafi zapanować nad swoją gorącą, młodą córką? Uwaga - To jest fikcja literacka. Aby przeczytać tę historię, musisz mieć ukończone 18 lat. W prawdziwym życiu związki kazirodcze, zwłaszcza gdy osoba niepełnoletnia jest związana z rodzicem lub osobą dorosłą, często powodują głębokie szkody psychiczne. Ta historia jest dostarczana wyłącznie w celach rozrywkowych. Autor nie toleruje żadnych czynności seksualnych z osobami poniżej 18 roku życia w prawdziwym życiu. *** Fantazje są w porządku, ale przekształcenie fantazji w rzeczywistość może zniszczyć życie. Nie ingeruj w życie innych ludzi! Dom taty! zawołała Samantha, kiedy szybko zamknęła podręcznik...

1.8K Widoki

Likes 0

Czworaczki-część 2

Na popularną prośbę kontynuuję tę historię. Mam nadzieję, że spodobają Ci się kontynuacje przygód Quada, uznasz je za ekscytujące i przyjemne w czytaniu. Obudziłem się następnego ranka i poszedłem się rozciągnąć, kiedy poczułem obok siebie ciepłe, miękkie ciało. Przewracając się na bok, dostrzegłem piękną twarz mojej siostry Stacy i przypomniały mi się poprzednie nocne zajęcia. Pozwól mi wyjaśnić. Stacy i ja, razem z naszym bratem i siostrą, Shane'em i Stephanie, jesteśmy czworaczkami. Tak przy okazji, nazywam się Shawn. Poprzedniej nocy poszliśmy na bal maturalny w szkole, a potem wróciliśmy, żeby po raz pierwszy uprawiać ze sobą seks. Naszych rodziców nie było...

1.6K Widoki

Likes 0

Ostatnie letnie wakacje — rozdział 2

– Zostawmy tych dwoje kochanków w spokoju. Powiedziałem. „Chodź, przepraszam za kalambur, dołącz do nas na lanai, kiedy skończysz”. Meg i ja udaliśmy się do kuchni, aby przygotować dzban martini z wódką do zabrania na patio. Usiedliśmy razem na kanapie. — Cóż, co myślisz? Zacząłem. Meg przybrała zamyślony wyraz twarzy. „Cóż, to była niespodzianka dla Matta. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Opierał się przez minutę, ale w końcu się domyślił. Nie sądzę, żeby myślał, że kiedykolwiek zrobimy coś takiego”. — Czy mu się podobało? „Mam nadzieję, bo tak było. Wyładował we mnie ogromny zwój. A co z Mindy?” „Była taka...

1.9K Widoki

Likes 0

...

777 Widoki

Likes 0

Więc co chcesz zrobić?

To był nasz zwyczajny sobotni wieczór. John i ja, nasi najlepsi przyjaciele Tammy i Roger oraz brat Rogera, Brad, spędzamy każdą sobotnią noc wypróbowując nową restaurację. Dzisiejszego wieczoru było nowe włoskie miejsce i świetnie się bawiliśmy. Po powrocie do domu po obiedzie siedzieliśmy wokół, próbując wymyślić coś do zrobienia. Normalnie wypożyczyliśmy wideo, ale padał deszcz, więc nikt nie chciał wracać, a w telewizji nie było dobrych filmów. Więc co chcesz zrobić? – spytał Jan. – Nie wiem – powiedziałem. „Co chcesz zrobić Tammy?” „Nie obchodzi mnie to”, powiedziała Tammy. „Ktoś ma ochotę zagrać w Pictionary?” Chłopaki po prostu patrzyli na nią...

1.9K Widoki

Likes 0

Moje wprowadzenie do zabawy w siusiu

To moja siostra jako pierwsza wprowadziła mnie w przyjemność siusiania. Była trochę starsza ode mnie o ponad rok. Nasz dom miał tylko dwie sypialnie. Jednym z nich byli nasi rodzice, a drugim nasi. Moja siostra miała 9 lat, a ja 8, kiedy miało miejsce to wprowadzenie. Mieliśmy też kolejną siostrę w wieku 6 lat i młodszego brata o 3 lata. Więc my czworo z nas, dzieci, dzieliliśmy ten sam pokój. Może urodziłem się i zostałem zdefiniowany jako chłopiec, ale nigdy nie czułem, że to prawda i zawsze nosiłem ubrania mojej siostry, kiedy tylko mogłem. Zawsze powtarzałem wszystkim, że nie jestem chłopcem...

1.6K Widoki

Likes 0

Na wakacjach na plaży

Nawet jadąc windą do swojego pokoju Mark i Cindy nie mogli oderwać od siebie rąk. Z ich ustami złączonymi w namiętnym pocałunku, Mark podniósł wzrok i zobaczył, na którym piętrze się znajdują. „Bing” – winda wylądowała na ich piętrze, gdy para wyszła na otwarty balkon do swojego pokoju. Idąc szybko, prawie przewrócili dzieciaka krzyczącego do ojca na parkingu poniżej. Mając już klucz, Mark próbował otworzyć ich pokój numer 817. Cindy sięgnęła i chwyciła na wpół spuchniętego kutasa Marka przez jego szorty kąpielowe. Cindy była napalona i nie mogła się doczekać, żeby jego pulsujący kutas znalazł się między jej nogami. Czerwona lampka...

1.1K Widoki

Likes 0

Koniec szkoły

To był koniec szkoły, koniec życia, koniec epoki. Przejściowy czas, kiedy mała uczennica zmieniała się w kobietę, którą chciała być Randy i ja bawiliśmy się od miesięcy i byłem głęboko zakochany, ale jednocześnie martwiłem się, że za bardzo się dla niego zakochałem. Randy był więcej niż kilka lat starszy ode mnie, ja właśnie skończyłam siedemnaście lat. Miał wszystko, czego inni mali chłopcy nie mieli samochodów, rowerów, pieniędzy, kart kredytowych i cudownego siedmioipółcalowego kutasa, którego kochałam…. byliśmy do siebie idealnie dopasowani. Randy nie chciał, żebym szła na zakończenie szkolnej imprezy; chciał robić inne specjalne rzeczy zamiast tego, że chodzę i imprezuję, piję...

2.8K Widoki

Likes 0

Popularne wyszukiwania

Share
Report

Report this video here.