Mandy Wilson siedziała smutna na miejscu pasażera, gdy samochód jej matki Carol podążał za wielką ciężarówką do przeprowadzek wyjeżdżającą z Londynu. „Och, na litość boską, rozchmurz się” – wydyszała starsza kobieta. – Mandy, jedziemy i to wszystko. Te słowa jedynie sprawiły, że Mandy opadła niżej na siedzeniu i coraz mocniej zacisnęła ramiona na kształtnej klatce piersiowej, aż zabolało. „Czasami potrafisz być takim małym dzieckiem” – zauważyła Carol.
Mandy odpowiedziała zwyczajowym warknięciem wynikającym z frustracji i bezradności. Powód jej ponurego nastroju pojawił się sześć miesięcy temu, kiedy zupełnie niespodziewanie jej matka ogłosiła, że chłopak Alan poprosił ją, aby się do niego wprowadziła. „Mamo, nie możesz mnie tu zostawić samej” – zaprotestowała Mandy, doskonale wiedząc, że dom Alana znajdował się jakieś 450 mil dalej, w nadmorskim Devon.
Późniejsze wahanie Carol mówiło wiele. – Eee, posłuchaj, kochanie, wystawiam ten dom na sprzedaż. Kiedy zostanie sprzedany, albo możesz pojechać ze mną, albo, jeśli chcesz zostać, w porządku, możesz znaleźć sobie mieszkanie w Londynie. W końcu masz siedemnaście lat , Mandy.”
Mandy pamiętała, jak jej twarz opadła, jakby dno zostało wyrwane z jej świata. Znaleźć mieszkanie? Zaradzić sobie? Dorastając, ledwie kiwnęła palcem po domu. To odkrycie było dla niej zbyt trudne i przez kilka kolejnych dni płakała, zasypiając, podczas gdy w bardziej przytomnych chwilach obmyślała alternatywę dla wyprowadzki. Jednak pomysł nigdy nie doszedł do skutku i dlatego było nieuniknione, że kiedy Carol w końcu się przeprowadzi, Mandy też będzie musiała odejść. Kiedy jej przyjaciele byli tak daleko, wydawało się, że siedemnaście lat właśnie zniknęło bez śladu. To musiało zaliczyć kilka najgorszych miesięcy jej młodego życia. „Morskie powietrze dobrze ci zrobi” – zadumała się Carol, siedząc za kierownicą, wywołując jeszcze ciemniejszy grymas u swojej zrozpaczonej córki.
Mandy słyszała już każdą linijkę – setki razy. „Wkrótce poznasz nowych przyjaciół”. „Za sześć miesięcy zapomnisz, że kiedykolwiek mieszkałeś w tym okropnym mieście”. „Nie dowiesz się, dopóki tego nie spróbujesz.”[/i ]„Bla bla bla.”
Wyglądało na to, że jej matka miała ostatnie słowo w bolesnym frazesie? Mandy myślała tylko o tym, jak bardzo będzie jej brakować przyjaciół, miejscowych chłopaków, miejsc, w których spędzała czas i sposobu życia, do którego przywykła. „Jesteś cholernie samolubna, mamo” – wymamrotała pod nosem.
„Och, jestem tym samolubnym, prawda? Bla, bla, bla…”
Mandy szybko się wyłączyła. Usłyszała wystarczająco dużo, więcej niż wystarczająco. Szczerze mówiąc, nienawidziła tej kobiety za to, co zrobiła. Maksymalnie dwa tygodnie i zamierzała wrócić do Londynu, żeby w razie potrzeby zamieszkać na ulicy. Bez wątpienia zostałaby prostytutką i narkomanką i straszliwie umarła przed ukończeniem 21 lat. To nauczyłoby jej matkę, samolubną krowę. Carol też słyszała te odpowiedzi, setki razy. „Jeśli mi to zepsujesz, Mandy, nigdy ci nie wybaczę” – zbeształa mnie.
Mandy pociągnęła nosem z pogardą. Dlaczego, och, dlaczego jej matka nie znalazła jakiegoś miłego miejscowego mężczyzny po śmierci taty? Dlaczego Devon? Dlaczego tak daleko? Chociaż była to część tego samego kraju, wydawało się, że jest to drugi koniec świata i równie dobrze mogłoby tak być. „W Devon mają internet” – poradziła Carol. „Alan mówi, że Toby ma komputer. Jestem pewien, że możesz utrzymywać kontakt ze swoimi przyjaciółmi”.
Mandy skrzywiła się. Komunikator internetowy, wyobrażała sobie, był równie bladą imitacją prawdziwego komunikatora, jak jej cera. Najlepiej opisać ją jako emo, miała kruczoczarne włosy i bladą twarz, unikającą słońca. Nosiła kolczyk w nosie, kolczyk w brodzie, tatuaż z orłem na łopatce i sztylet blisko wyrostka robaczkowego.
A jednak Mandy była niesamowicie ładną dziewczyną o wydatnych kościach policzkowych, piwnych oczach pełnych wyrazu i cudownych usteczkach w kształcie serca, które pragnęły namiętnego całowania. W innym życiu z łatwością mogłaby zostać modelką na wybiegu. Obdarzona sporym biustem, sprawiała, że na szczupłej sylwetce wyglądała jeszcze pełniej. Jej tyłek był brzoskwiniowy i napięty jak dziadek do orzechów, łatwo można go było dać klapsa lub potrzebował dobrego macania. Nie żeby nosiła takie ubrania, żeby to popisywać, jej wybrany strój był jednolicie czarny jak szaty wysokiej kapłanki lub podarte obcisłe dżinsy i koszulka Panic At The Disco. „Jestem pewna, że ty i Toby będziecie się dobrze dogadywać” – dodała Carol, wywołując u córki wykrzywienie warg.
Syn Alana, Toby, miał dwadzieścia jeden lat i odnosił sukcesy na uniwersytecie, a Mandy zaczęła nim gardzić z prawdziwą pasją. Za każdym razem, gdy ona i jej matka pokłóciły się, co często miało miejsce w obecnej sytuacji, sukcesy Toby'ego i porażki Mandy były jej odbijane w twarz. To nie jej wina, że nie mogła utrzymać się w szkole ani znaleźć pracy. Wyglądało na to, że wszyscy pracodawcy byli uprzedzeni.
Mandy spotkała Toby'ego tylko raz, na spotkaniu bożonarodzeniowym. Weszła w to z nadzieją, że go znienawidzi, i nie mogła się rozczarować. Był arogancki, snobistyczny, uparty i egocentryczny. Co gorsza, naprawdę starał się być dla niej miły. Dla Mandy brzmiało to tak, jakby mówił do niej z pogardą. Gładko ostrzyżony, gładko ogolony i czyste usta – był tym wszystkim, czym Mandy gardziła u chłopców. Bycie naturalną blondynką i maniakiem techno sprawiło, że znienawidziła go jeszcze bardziej. Pochodzili nie tyle z różnych kręgów, co z różnych półkul.
---
Ich przybycia do Devon powitał Alan, całus dla Carol i charytatywny ukłon w uznaniu dla Mandy. Wiedziała, że ma dla niej mało czasu i prawdopodobnie była zawiedziona, że zdecydowała się przyjść. To był być może jedyny czynnik zbawienny tego przewrotu, który go irytował. A ona planowała, że będzie o wiele gorzej, aż pękł. Może wtedy jej matka zobaczyłaby go takim, jakim jest: arogancką, bogatą świnią. Mandy zmarszczyła nos. Dlaczego bogactwo przypadło tym, którzy najmniej na to zasłużyli?
Po tym jak Mandy uporządkowała swoje drobiazgi w nowym pokoju, zakopała się jak żółw w stanie hibernacji, zwilżając poduszkę plamami łzawiącego tuszu do rzęs. Minęła godzina, a ona już nienawidziła tego miejsca i chciała wracać do domu.
---
Jednak pierwszy tydzień w Devon nie okazał się tak nie do zniesienia, jak mógłby być. Toby była na uniwersytecie, Alan najwyraźniej starał się zachować uprzejmość, a jej matka jakimś cudem powstrzymała się od denerwowania jej pytaniem, czy dobrze się tu bawi, czy też jakimś innym matczynym banałem? Pozostawiona sama sobie Mandy czuła się bardzo swobodnie, choć brak uwagi miał ukryte motywy. Jak dwójka nastolatków w okresie dojrzewania, Carol i Alan przez większość czasu siedzieli zamknięci w sypialni i pieprzyli się nawzajem.
Wychodząc pewnego ranka z sanktuarium własnej sypialni, Mandy przeszła przez drzwi na patio do ogrodu i od razu zniesmaczona odkryła matkę na kolanach niczym tania dziwka, wykonująca niechlujnego i zdyszanego loda. Alan czochrał włosy kochanki i jęczał teatralnie, przez co całość wyglądała wyjątkowo obskurnie. Zamiast jednak odwrócić się na pięcie i uciec, Mandy poczuła się jak wryta w ziemię, dziwnie urzeczona.
Niemal podświadomie palce nastolatki powędrowały w dół przodu jej dżinsów, wewnątrz stringów z serowatego drutu i do mokrej, pulsującej pochwy, którą zaczęła pocierać z rozkoszą. Kiedy masturbowała się z poczuciem winy, do Mandy dotarło, że jeśli dla jej matki były to dwa miesiące celibatu, w jej przypadku były to co najmniej dwa razy tyle, odkąd ten zdradzający drań Duncan ją rzucił. Choć próbowała – a z pewnością nie było większego odstraszenia niż patrzenie, jak własna trzydziestokilkuletnia matka ssie kutasa swojemu chłopakowi – Mandy nie mogła się ruszyć. Nie mogła też wypędzić desperackiego pragnienia kutasa za kutasem, które odczuwała. Bezcenna szansa na dobre, ostre ruchanie w tym zapomnianym przez Boga zakątku, pomyślała.
Biedna, zaniedbana dziewczyna prawie wyskoczyła ze skóry, gdy głos z tyłu wydał jej serdeczne powitanie. Szybko odłączając mokre palce, świadoma smrodu pochwy unoszącego się w powietrzu jak gęsta chmura, Mandy zacisnęła usta na powitanie Toby'ego. Ich spojrzenia się spotkały, po czym oboje nerwowo odwrócili wzrok. To Toby przerwał ciszę. – Więc jak, hm, znajdujesz rzeczy tutaj na dole? – zapytał ze śliwkowym akcentem, którym gardziła, zarzucając na ramię obficie załadowaną torbę.
Mandy wyleciało z głowy, że wrócił na lato z uniwersytetu i od razu zirytowała się, że jej spokój i cisza zostaną teraz nieodwracalnie zburzone. Bez wątpienia próbował zdobyć jej przychylność przejażdżkami rowerowymi po wsi, grillami i ogólnie byciem dla niej miłym, aż w końcu zdał sobie sprawę, że marnuje czas. Kiedy Toby podszedł bliżej, zdawało się, że węszy w powietrzu, co spowodowało, że Mandy obficie się zarumieniła i nadała jej policzkom tak potrzebny kolor. Poczuła zapach swoich lepkich palców pokrytych syropowym sokiem z cipy. – Och, chyba nie o to im chodzi, prawda? Toby zauważył, rzucając dezaprobujące spojrzenie na ogród.
Mandy nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, jej stan podniecenia był wytrącający z równowagi. Jednocześnie to, że Toby prawie został przyłapany na masturbacji, było, dość przewrotnie, niezwykle ekscytujące. Toby poszedł na górę z czymś, co wyglądało na porozumiewawczy uśmiech, przez co twarz Mandy przybrała jeszcze bardziej niecodzienny odcień. Na zewnątrz Alan wydał z siebie gardłowy jęk i wlał grubą kulkę do ust jej matki. Mmm, jak Mandy z chęcią zjadłaby własny kęs. Odwracając się, uciekła na górę, zanim dogonili ją wyczerpani kochankowie.
Pięć minut później prysznic po drugiej stronie podestu płynął pełną parą, a Mandy wyciągnęła się na łóżku. Z jakiegoś dziwacznego powodu jej umysł był zaprzątnięty obrazami Toby'ego, Toby'ego i jej razem, pary pod prysznicem, jego przypominających ośmiornice dłoni mydlących parę ekspansywnych piersi, gdy jej plecy przyciskały się do jego silnej klatki piersiowej. Mogła poczuć jego kutasa od tyłu, gdy wbijał się w jej cipkę, wpychając się do środka. Nie, nie, nie, argumentował jej racjonalny mózg. Tak, tak, tak, zaprzeczała jej rozwiązła cipka. Chwilę później Mandy doświadczyła prawdopodobnie najintensywniejszego orgazmu, jakiego kiedykolwiek doświadczyła dzięki cyfrowej autostymulacji, tryskając nieprzyzwoicie. Wow, to było dobre uczucie, a chłopcze, potrzebowała kutasa – i to wkrótce.
Nadszedł wczesny wieczór i Carol i Alan ogłosili, że jadą do miasta coś zjeść, zostawiając Mandy i Toby'ego samym sobie. Po godzinie samotności przed telewizorem przerwa spowodowała, że uwaga Mandy skupiła się na piętrze. Była pewna, że słyszy rozmowę i śmiech Toby'ego. A jednak był sam, prawda? Skradając się po schodach, uważając, aby uniknąć najbardziej skrzypiących paneli, Mandy podeszła do jego drzwi. „Tak, tak, stary, wiem” – usłyszała jego słowa.
Zaintrygowana, uchylając nieco drzwi, wyciągnęła rękę, żeby zobaczyć. Toby siedział przy komputerze z szerokim uśmiechem na twarzy. Mandy widziała na ekranie, w kamerze internetowej twarz, męską. Mój Boże, on jest gejem – pomyślała w pierwszej chwili. „Tak, nie mogę się doczekać” – powiedział Toby, zwracając się do twarzy na ekranie.
„Hej, stary, ja też nie” – nadeszła odpowiedź z obcym akcentem, być może latynoamerykańskim.
Kiedy Mandy się skupiła, zobaczyła na ekranie mężczyznę o kawowej karnacji, mniej więcej w tym samym wieku co Toby. Był nagi od pasa w górę, miał wyrzeźbione rysy i niesforną czuprynę włosów Boba Sideshow. Zaciekawiona Mandy pchnęła drzwi nieco szerzej, zdradzając ją charakterystycznym skrzypieniem. Zanim zdążyła się odsunąć, Toby odwrócił się z pytającym wzrokiem. Mandy nie miała innego wyjścia, jak tylko sfabrykować szybkie kłamstwo. „Um, cześć, Toby... Zastanawiałem się, hm, czy mógłbym pożyczyć twój komputer, kiedy skończysz. Mama ciągle nęka mnie, żebym znalazł pracę”.
Toby uśmiechnął się. – Jasne, Mandy, nie zabawię długo.
„Hej, kim jest ta smakowita laska w tle?” – zapytała twarz na ekranie.
Toby wskazał na nią gestem, a Mandy skrępowana podeszła bliżej na palcach. „Raph, poznaj Mandy. Mandy, to mój kumpel Raphael. Jest z Brazylii”.
„Erm, cześć Raphael” – odpowiedziała Mandy na ekranie.
„Cześć, seksowna pani” – padła odpowiedź, powodując, że Mandy się zarumieniła. Mimo to spojrzał z uznaniem na przyjemnie umięśnionego i opalonego Brazylijczyka. Raphael zdawał się robić to samo, co wywołało rozkoszne, delikatne mrowienie głęboko w jej lędźwiach. Minęły wieki, odkąd chłopiec tak robił.
„Słuchaj, kolego, muszę iść” – powiedział Toby do przyjaciela.
„Och, OK, stary” – odpowiedział Raphael. „Hej, czy Mandy ma czas porozmawiać z samotnym Brazylijczykiem?”
Toby uśmiechnęła się i wstała, pozwalając jej mieć pierwszeństwo przed ekranem. „Cześć, Raphael” – powiedziała do mikrofonu, siadając.
„Zostawiam cię z tym” – szepnął Toby.
Godzinę później Mandy nadal rozmawiała, oczarowana wyświetlanym na ekranie Adonisem. Naturalnie, gdy zażyłość nabrała rozkwitu, rozmowa zeszła na bardziej intymną i doszło do wymiany tatuaży, Mandy odsłoniła parę w górnej części pleców i talii, Raphaela, tygrysa zdobiącego jego plecy i kruka na udzie. Oznaczało to lekkie przesunięcie szortów i odsłonięcie penisa na samej górze penisa. Jednak Mandy widziała, że był gruby i mięsisty, a jej oczy skierowane były na przód jego szortów, podążając za prążkowanym konturem. O Boże, jakie to było duże, duże i ssące. Mandy nie mogła się powstrzymać. Jaka szkoda, że znalazł się na drugim końcu świata. Czując nagle nieskrępowanie, zapytała bez wstydu: „Czy poza tatuażami jest coś jeszcze fajnego, co chciałbyś mi pokazać?”
Wydawało się, że Raphael dokładnie zrozumiał, co miała na myśli, uśmiechając się szeroko. „Tylko jeśli obiecasz, że pokażesz mi swoje, śliczna pani” – zadrwił.
Pochłonięta hedonistyczną chwilą Mandy nie zauważyła, jak Toby podszedł do drzwi, gdy rozmowa zrobiła się niebieska. Młody student patrzył, jak jego przyszła przyrodnia siostra skandalicznie flirtuje z jego brazylijskim przyjacielem, a oczekiwanie wywołało ogromną erekcję. Kiedy się uśmiechała, Mandy było gorąco. Toby nie zauważył tego wcześniej. Lustro na szafie pięknie otaczało ciało Mandy, umożliwiając doskonały panoramiczny widok. – Co masz na myśli, mówiąc: pokaż mi swoje? – zapytała kokieteryjnie.
Raphael uniósł brwi, po czym odpowiedział bezczelnie: „Pokaż mi swoje cudowne cycuszki, Mandy, kochanie”.
Przy drzwiach Toby wstrzymał oddech. Z pewnością by tego nie zrobiła, prawda?
Boże, tyle czasu minęło bez seksu, pomyślała Mandy, wpatrując się w wybrzuszenie w jego spodenkach, które tak chciała zobaczyć. Z chichotem piękność emo wyciągnęła rękę i uwodzicielsko pogładziła swój brzuch. Gdy Raphael namawiał nastolatkę, by kontynuowała, ona żartobliwie podniosła dół koszulki w górę klatki piersiowej, a potem wyżej, odsłaniając blady, płaski brzuch. Jednym ruchem odsłonił się odziany w stanik biust, a pod szyją znajdowała się harmonijka T-shirtu. Imponujący dekolt, ciężkie piersi podskakiwały hipnotycznie w dwóch koronkowych, kremowych miseczkach. „Och, hej, beeeeeee” – zagruchał zdyszany Brazylijczyk, z ręką opuszczoną na przód spodenek. „Jesteś taką piękną kobietą. Ściśnij je dla mnie… proszę.”
Toby obserwował z tyłu otwarte usta, gdy twarz Mandy w lustrze przybierała poważny wyraz. Nie było mowy, żeby zrobiła to z nieznajomym, prawda? Szybko udowodniono mu, że się mylił. – Masz na myśli taki? gotycka minx wypuściła usta, naciskając boki parą małych rączek, ściskając falujące piersi i poruszając się uwodzicielsko. Gdy Toby patrzył, te niesamowite kule niemal wylały się z wymęczonego stanika, trzęsąc się jak dwa blaszki. Toby z szeroko otwartymi oczami w szoku nie mógł nie zauważyć, że sutki napompowały się, naciskając na koronkowy przód, i wyglądały, jakby chciały uciec. Uczeń ledwo mógł uwierzyć w swoje szczęście, niemal podświadomie bawiąc się przodem jego szortów. – Podoba ci się, co, Raphael? Mandy wycedziła, przygryzając dolną wargę.
„O tak, kochanie. Bardzo lubię.”
„Mmm, teraz pokaż mi swojego kutasa”.
Rafael uniósł brwi. „Teraz pokaż mi swojego kutasa, proszę.”
„Proszę” – błagała Mandy.
„Tak jest lepiej. Nie chcesz, żebym musiał cię teraz bić za bycie niegrzecznym…”
Mandy poczuła mrowienie w jej cipce z pożądania, gdy dotrzymując swojej części umowy, Raphael ściągnął spodenki, ukazując półtwardość, która sprawiła, że Mandy oblizała wargi z pożądania. „O Boże, pogłaszcz to dla mnie” – usłyszała swoje słowa.
Raphael posłusznie sięgnął po swojego kutasa - i nie był jedynym w pokoju, który to zrobił. Stojąc w cieniu drzwi, wzrok Toby'ego był przyklejony do cudownych melonów Mandy, a przemożna potrzeba stymulacji magnesowała jego pięść w spodenkach do szybko twardniejącego trzonka. „Teraz zdejmij stanik” – nakazał Raphael z ekranu. „Pokaż mi, pokaż mi”.
Mandy posłuchała, a jej piękne, duże piersi wypłynęły na zewnątrz, gdy ciężar spadł. Jak na tak duże piersi, z jej piersi dumnie wystawała mała, cenna obwisła niczym dziewczyna z kalendarza Playboya. Wyglądały tak miękko i plastycznie, a Toby jedyne, co mógł zrobić, to nie wpadać do pokoju i nie gwałcić jej od razu. Dla dobra Raphaela podniosła koszulkę, topless, przed ekranem komputera, oddychając z przyspieszonym oddechem.
Gdy Raphael drażnił się z imponującą męskością, gruby trzonek zaczął się kręcić, aż Mandy mogła zobaczyć spód. Utkwiwszy wzrok w jej drżących piersiach, Raphael zaczął się głaskać dla przyjemności Mandy, nie mówiąc już o własnej. Jej źrenice rosły, gdy ten śliczny kutas rósł... i rósł... i rósł! Musiało osiągnąć dobre dziesięć cali, zanim w końcu przestało puchnąć. Mandy oblizała wargi, obracając parę twardych jak diament sutków między kciukiem a palcem wskazującym i lekko miauknęła. Boże, chciała mieć w sobie takiego kutasa i chciała go teraz!
Stojąc od drzwi, Toby spojrzał w dół na swoje sześć cali i poczuł się trochę nieodpowiedni, a jednocześnie napalony jak cholera, gdy go głaskał.
„Och, kochanie, jesteś taki seksowny” – warknął podekscytowany Brazylijczyk, masturbując się beztrosko.
– Ty też – odpowiedziała gardłowo Mandy, czując, że nadrzędna potrzeba dotknięcia się jest trudna do zniesienia.
Bez namawiania przystojniaka na ekranie, którego oczy przypominały szparki, a czoło spociło mu się, gdy jego pięść rozmazała się jak młot pneumatyczny, Mandy wsunęła dłoń w stringi, szukając wilgotnej szczeliny.
Będąc w cieniu, Toby nie mógł uwierzyć w to, czego był świadkiem. Desperacko potrzebował pobiec do toalety, aby zebrać duży wacik toalety na wypadek eksplozji, która miała nastąpić, ale nie chciał ryzykować, że przegapi którykolwiek z niesamowitych pokazów na piętrze. Obserwując uważnie i wściekle się masturbując, jak dłoń Mandy wślizgnęła się do środka, doszedł do wniosku, że to musi być jakiś rozkoszny sen. Skromność podpowiadała, że Mandy nie poszła na całość, a obietnica tego, co miało nastąpić w kolejnych dniach, była na razie wystarczającą rekompensatą. Wystarczyło usłyszeć jej jęki i sprośne szepty. Jej kostki wibrowały, gdy grupa smukłych palców wsuwała się i wysuwała niechlujnie, oddychając staccato i usiana cichymi jękami. W tym samym czasie jej kciuk skupił się na naelektryzowanej łechtaczce u góry.
Para nadal się sobie przyglądała podczas masturbacji, a pięść Brazylijczyka groziła ściągnięciem jego masywnego kutasa z nasady. Palce Mandy zagłębiły się tak głęboko, a jej cipka była tak miękka i wilgotna, że miała wrażenie, że może stracić całą rękę. Kiedy Raphael głośno krzyczał i wstrzeliwał sobie w brzuch gęsty, kremowy ładunek, Mandy wprawiła spuchniętą łechtaczkę w płynny szał. Boże, jak ona mogła po prostu wylizać ten lepki brzuch. Ta lubieżna myśl zrobiła to za nią, a wynikający z niej orgazm wstrząsnął ziemią, z łatwością przewyższając intensywność poprzedniego i powodując, że na krótką chwilę straciła przytomność.
W następnej chwili frontowe drzwi na parterze otworzyły się z hukiem i rozległy się słowa: „Cześć dzieciaki, jesteśmy w domu”.
Złapany w środku Toby osiągnął punkt, z którego nie było odwrotu, szybko tworząc złożoną dłoń, w którą wypluwał sznur nasienia… i wypluwał… i wypluwał. Jego palce ociekały. Dorośli stojący u podnóża schodów szybko wskoczył do łazienki, w szortach niezgrabnie owiniętych wokół kostek. W tym samym czasie Mandy ponownie założyła ubranie, po czym bez tchu pożegnała wyczerpanego mężczyznę na ekranie. Raphael przesłał całusa i zniknął.
---
Tej nocy Mandy leżała w łóżku, przeżywając na nowo każdą cenną chwilę, a palce były zajęte. Trzeci cudowny orgazm tego dnia plasował się na pierwszym miejscu wśród pozostałych, po czym spała spokojnie, marząc o seksie i nadchodzących dniach. Jeśli to było dobre, to jak to będzie, do cholery, kiedy wreszcie znów będzie miała w sobie prawdziwego fiuta? Już jej niegrzeczny umysł pracował na najwyższych obrotach. Być może życie w Devon nie będzie jednak takie nudne.
Obok Toby myślał to samo.